To może być początek większych zmian w podejściu rządu do nowych węglowych inwestycji. Zmian wymuszonych przez rynek, na którym nie ma już miejsca na nowe czarne bloki.
Informacja o wstrzymaniu przez Energę i Eneę budowy bloku na węgiel kamienny w Ostrołęce była oczekiwana już od dłuższego czasu. To miała być ostatnia nowa siłownia opalana węglem. Prace przy wartej 6 mld zł inwestycji zostały jednak wstrzymane, a inwestorzy – kontrolowane przez państwo Energa i Enea – analizują, czy da się w Ostrołęce energię wytwarzać z gazu zamiast z węgla. Eksperci alarmowali od dawna, że ta inwestycja nie ma szans na sukces.
– Od początku obciążona była gigantycznym ryzykiem biznesowym i nie powinna w ogóle się rozpocząć – mówi Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.
W spółkę celową, która zajmuje się realizacją projektu, Enea i Energa zainwestowały dotychczas ponad 900 mln zł. Do tego wypłaciły jej 235 mln zł w formie pożyczek. Z generalnym wykonawcą rozliczono na razie 5 proc. wartości kontraktu. Inwestorzy tłumaczą wstrzymanie prac zaostrzającą się unijną polityką klimatyczną, a także trudnościami z pozyskaniem pieniędzy od instytucji finansowych.
To może być przełom w podejściu rządu do węglowych projektów. Bo kolejną inwestycją, która może spalić na panewce, jest budowa kopalni węgla brunatnego Złoczew, która miałaby przedłużyć życie Elektrowni Bełchatów.