Na dziewięciu sprzedawców i operatorów sieci elektroenergetycznej, osiem przedłożyło już swoje wnioski, zaś termin mija z końcem 31 października.

Jak mówił w rozmowie z Radiem TOK FM Rafał Gawin prezes URE, dzisiejsze rozliczenia z odbiorcami odbywają się na podstawie taryf sprzed dwóch lat. „Taryfy, które będziemy zatwierdzać na przyszły rok będą odzwierciedlać aktualne koszty, te koszty są wyższe niż dwa lata temu. Jeśli chodzi o taryfy na 2024 rok, to oceniamy, że cały rachunek za energię mógłby wzrosnąć o kilkadziesiąt proc., powyżej 50 proc. Gdyby rozliczenia były prowadzone na podstawie taryf sprzed dwóch lat i tych, które będą obowiązywały w przyszłym roku, to spodziewamy się, że w energii elektrycznej wzrost mógłby wynieść kilkadziesiąt procent" - powiedział prezes Gawin w radiu Tok FM. Rozmowie z „Rzeczpospolitą” Gawin nie wykluczył wzrostów rzędu nawet 70 proc. jeśli nie zostaną wprowadzone mechanizmy ochronne.

Jak wskazał, koszty przedsiębiorstw energetycznych teraz spadają, ale w przyszłym roku będą nadal znacznie wyższe niż dwa lata temu i trudno oczekiwać, by w przewidywalnym horyzoncie 1-2 lat koszty spadły do poziomu sprzed dwóch lat.

"Opinia i doświadczenia Urzędu podpowiada, że skokowy wzrost kilkudziesięcioprocentowy mógłby nie uzyskać akceptacji społecznej, stąd w naszej opinii warto zaplanować odmrażanie cen, czyli wychodzenie z tego programu w sposób stopniowy i rozłożony w czasie" - powiedział prezes URE.