Reklama

Zielone certyfikaty podwyższą ceny energii? W rządzie trwa nowy spór

Ministerstwo Klimatu i Środowiska zaproponowało na kolejne lata znacznie wyższy poziom obowiązku OZE, niż obecnie. Spotkało się to z dużą krytyką innych resortów oraz części spółek energetycznych i przemysłowych. Obawy dotyczą podwyżek cen energii.

Publikacja: 20.08.2025 04:58

Zielone certyfikaty podwyższą ceny energii? W rządzie trwa nowy spór

Foto: Angel Garcia/Bloomberg

Rozporządzenie zakłada podwyższenie tzw. obowiązku OZE, a więc ilości zielonej energii elektrycznej, którą muszą konsumować firmy. To obowiązek utrzymywania pewnego udziału zielonej energii przez spółki energetyczne i dużych odbiorców energii elektrycznej. W praktyce jest on realizowany poprzez zakup i umarzanie świadectw pochodzenia energii (tzw. zielonych certyfikatów). Jeśli obowiązek jest duży, to wówczas zakupy certyfikatów (wystawionych przez producentów OZE) rosną, a wraz z tym ich cena. Sprzedaż certyfikatów to jedno z dwóch głównych źródeł przychodów producentów energii OZE, którzy uruchomili swoje instalacje do 2016 r. Później nowe instalacje, zamiast z certyfikatów, korzystały już z aukcji.

Resort klimatu i środowiska (MKiŚ) zaproponował w rozporządzeniu ustalenie obowiązku uzyskania i umorzenia tzw. zielonych certyfikatów, czyli świadectw pochodzenia energii z OZE, na poziomie 13 proc. w 2026 r., 12 proc. w 2027 r. oraz 11 proc. w 2028 r. W 2025 r. wynosił on 8,5 proc. Propozycja zmiany spotkała się z krytyką resortu aktywów państwowych oraz energii. Oba te ministerstwa obawiają się, że przełoży się to na wzrost cen energii elektrycznej. Spółki są jednak podzielone. 

Resort podał, że zaproponowany poziom obowiązku wynika z potrzeby zapewnienia płynności rynku na poziomie, który zapewni możliwość zakupu przez sprzedawców realizujących obowiązek ustawowy, wynikający ze sprzedaży energii odbiorcom końcowym wolumenów adekwatnych do ich potrzeb. Zdaniem resortu klimatu proponowane poziomy pozwolą na pozostawienie wygenerowanej nadwyżki praw majątkowych z lat ubiegłych (ok. 25,1 TWh) na aktualnym poziomie w roku 2026, co powinno zapewnić stabilizację rynku i brak wzrostu cen, jednocześnie nie pogłębiając istniejącej nadwyżki.

Foto: Tomasz Sitarski

Obawa o ceny energii

Odmienną perspektywę przedstawiają inne resorty, a najmocniejszy głos dobiega chyba z Ministerstwa Aktywów Państwowych, które zdecydowanie nie zgadza się ani z zaproponowanym poziomem obowiązku OZE, ani z uzasadnieniem. Zdaniem MAP, nowy poziom obowiązku spowoduje znaczny wzrost wartości certyfikatów względem roku 2025, co przełoży się na wzrost ceny energii dla odbiorców końcowych.

Reklama
Reklama

Zdaniem MAP, przy 13 proc. obowiązku OZE i przy np. wzroście wartości tzw. „zielonego certyfikatu” cena tego certyfikatu wrośnie do 70 zł za 1 MWh. „To już oznacza wzrost cen energii o ok. 10 zł za 1 MWh. Wzrost ceny energii o 7,5 zł za 1 MWh, biorąc pod uwagę wysokie ceny energii elektrycznej, oznacza zmniejszenie konkurencyjności gospodarki” – uważa MAP, które optuje za pozostawieniem poziomu na obecnym poziomie. W piśmie podpisanym z kolei przez ministra energii Miłosza Motykę, czytamy, że podniesienie poziomu obowiązku jest w jego ocenie nieuzasadnione i będzie mieć niekorzystny wpływ na odbiorców końcowych w postaci wzrostu cen energii elektrycznej bez osiągnięcia jasnych korzyści dla transformacji sektora energetycznego.

Resort energii proponuje, aby poziom obowiązku nabywania i umarzania świadectw pochodzenia w przedmiotowym projekcie został ustalony na poziomie 5 proc. w kolejnych latach – 2026, 2027 i 2028.

Spółki podzielone

Co ciekawe, spółki energetyczne są podzielone co do zaproponowanego poziomu. Za opcją proponowaną przez MKiŚ optują Orlen i Enea.  –  W ocenie Orlenu, zaproponowany poziom obowiązku umorzenia tzw. „zielonych certyfikatów” stanowi kompromis pomiędzy stabilnością warunków funkcjonowania wytwórców energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii partycypujących w systemie świadectw pochodzenia oraz podmiotów zobowiązanych do ich umarzania – informuje naftowa spółka.

Enea uważa, że przy obecnej nadwyżce praw majątkowych na poziomie 25,1 TWh zaproponowany poziom obowiązku umorzeniowego zapobiegnie dalszej degradacji ceny tego waloru, co pozwoli na utrzymanie minimalnej rentowności źródeł OZE do czasu wygaśnięcia tego systemu wsparcia.

Zdecydowanie przeciwko tym proponowanym regulacjom wypowiadają się PGE, Grupa Azoty czy Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa. PGE wskazuje wprost, że projektodawca zapomniał o interesach sprzedawców energii elektrycznej zobowiązanych do nabywania świadectw pochodzenia, a także odbiorców końcowych, ponieważ koszt pozyskania i umorzenia świadectw pochodzenia jest dla nich istotnym czynnikiem cenotwórczym energii elektrycznej, gdyż w całości jest na nich przenoszony. – Wielkość tego obowiązku powinna również zapewniać rentowność instalacji OZE, ale nie powinna jednocześnie generować u nich nadmiarowych zysków – uważa spółka, która podziela wyliczenia MAP dotyczące ryzyka podwyżek składowych cen prądu.

PGE proponuje utrzymanie obowiązku OZE w kolejnych latach na tym samym poziomie co obecnie. Także Grupa Tauron uważa, że zaproponowane poziomy są zbyt wysokie. Jeszcze ostrzej wypowiada się Grupa Azoty, której zdaniem propozycja podniesienia obowiązku OZE będzie stanowić negatywny czynnik prowzrostowy w zakresie cen energii elektrycznej dla krajowego przemysłu energochłonnego, narażając go na dalszą utratę konkurencyjności. Azoty proponują drastyczne obniżenie tego obowiązku do zaledwie 2 proc.

Reklama
Reklama

Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa, podobnie jak Azoty, uważa, że nowe rozwiązanie doprowadzi do nadmiernego i nieuzasadnionego obciążenia kosztami wszystkich odbiorców energii elektrycznej, co będzie miało istotny, negatywny wpływ na konkurencyjność gospodarki. Izba proponuje 2 proc. poziom obowiązku OZE w 2026 r., 1,5 proc. w 2027 r. i 1 proc. w 2028 r.

Nadzorca polskiego systemu energetycznego, a więc Polskie Sieci Elektroenergetyczne przestrzega zaś, że w efekcie nowych regulacji może dojść do zachwiania bezpieczeństwa pracy systemu i sięgania po środki zaradcze, takie jak nierynkowa redukcja źródeł odnawialnych.

Resort klimatu powinien uwzględnić uwagi i przedstawić nową wersję rozporządzenia na dniach. To w nowej wersji powinno zostać przyjęte we wrześniu. 

Rozporządzenie zakłada podwyższenie tzw. obowiązku OZE, a więc ilości zielonej energii elektrycznej, którą muszą konsumować firmy. To obowiązek utrzymywania pewnego udziału zielonej energii przez spółki energetyczne i dużych odbiorców energii elektrycznej. W praktyce jest on realizowany poprzez zakup i umarzanie świadectw pochodzenia energii (tzw. zielonych certyfikatów). Jeśli obowiązek jest duży, to wówczas zakupy certyfikatów (wystawionych przez producentów OZE) rosną, a wraz z tym ich cena. Sprzedaż certyfikatów to jedno z dwóch głównych źródeł przychodów producentów energii OZE, którzy uruchomili swoje instalacje do 2016 r. Później nowe instalacje, zamiast z certyfikatów, korzystały już z aukcji.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
OZE
Niemiecki przemysł apeluje o niższe ceny energii. "OZE nie mają sensu"
OZE
Wojna o energetykę wraca na nowo. MAP: Resort klimatu dba jedynie o interesy OZE
OZE
PGE kontynuuje współpracę z Ørsted mimo ich problemów. Co z kolejnymi projektami?
OZE
Będzie prezydenckie weto do ustawy wiatrakowej? "Nie poddam się szantażowi"
OZE
Wiatraki słabną w oczach. Duński gigant potrzebuje pomocy
Reklama
Reklama