PKN Orlen zapewnia, że należąca do niego rafineria w Płocku pracuje w normalnym trybie i ma zapewnione dostawy ropy naftowej pomimo zatrzymania przesyłu surowca poprzez ropociąg „Przyjaźń” biegnący z Rosji przez Białoruś do Polski i Niemiec. Podczas dzisiejszej konferencji prasowej zarząd spółki informował m.in. o prowadzonym przerobie zgodnie z wcześniej założonym planem i o posiadaniu przez koncern odpowiednich zapasów. – Dzięki dywersyfikacji mamy pełna kontrolę nad zapewnieniem ciągłości produkcji w naszych zakładach produkcyjnych. Istnieje też techniczna możliwość żebyśmy tylko i wyłącznie drogą morską dostarczali ropę do naszego zakładu produkcyjnego w Płocku – mówił Zbigniew Leszczyński, członek zarządu ds. rozwoju PKN Orlen.
Stacja benzynowa/Bloomberg
Pytany o wzrost kosztów wynikających z konieczności ewentualnego zwiększenia dostaw ropy drogą morską do Gdańska, i dalej ropociągiem do Połocka, powiedział, że dziś trudno przewidzieć, czy faktycznie byłby one wyższe. Wszystko zależałoby od ceny po jakich koncern musiałby nabyć dodatkowy surowiec.
CZYTAJ TAKŻE: Niemcy też nie chcą ropy z „Przyjaźni”
Obecnie w Płocku około połowa przerabianej ropy to surowiec inny niż rosyjski. Pochodzi m.in. z Norwegii, Angoli, Nigerii i Arabii Saudyjskiej. To dużo zważywszy, że jeszcze w ubiegłym roku ropa ze Wschodu stanowiła około 70 proc. łącznych dostaw do koncernu. – W tej chwili te 50 proc. dostaw jest dla nas optymalne. Oczywiście nie wykluczamy że w przyszłości będziemy jeszcze głębiej dywersyfikować dostawy ropy do Polski – twierdzi Leszczyński.