- Najważniejsza rzecz. Dzisiaj nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jakiego surowca chcemy używać. Jeśli zostaniemy przy węglu i to głównie węglu brunatnym, to to oznacza przed nami konieczność inwestowania w nowe odkrywki. Elektrownia atomowa to inwestycja rzędu 40 do 60 mld zł. Jednym słowem: dużo - mówił.
Potrzeba inwestycji to jak widać zaledwie jeden z problemów polskiej energetyki. podstawowym jest brak strategii na przyszłość. Obecny rząd wielokrotnie podkreślał, że nie jest przeciwnikiem węgla. Co to oznacza? Czy PiS będzie faworyzował czarne złoto kosztem np. OZE czy atomu?
- Myślę że tak. W tym przypadku mamy jednak pewną dychotomię. Mówimy o węglu, ale zapominamy o węglu brunatnym.W Polsce znaczna część energetyki oparta jest na tym surowcu, ale próżno szukać poparcia dla niego - wyjaśniał.
- Z drugiej strony dychotomia, gdyż dzisiaj mamy silne wsparcie dla gazu ziemnego, choć tak naprawdę nie jest to surowiec energetyczny, a bardziej chemiczny - mówił.
- Obserwujemy wielką presję na budowę nowej infrastruktury gazowej. Mówimy o gazoporcie, połączeniu z Norwegią czy interkonektorów. Osobiście nie widzę jednak aż tak dużego rynku, by spożytkować ilość gazu, jaka może się pojawić dzięki tej infrastrukturze pojawić - wyjaśniał.
Gaz ziemny to jednak pieśń przyszłości. Teraźniejszość to węgiel. Rząd PiS nie mówi mu nie. A co na to Unia Europejska? Czy regulacje wspólnotowe mogą uderzyć w te pomysły?