Jakie będzie miał pan kompetencje i co będzie pan nadzorował w nowym Ministerstwie Energii?
Przede wszystkim nasze ministerstwo przejmuje kompetencje resortu przemysłu, a więc cały dział odpowiedzialny za gospodarkę surowcami energetycznymi oraz energetykę jądrową. Będziemy także zarządzać – zgodnie z decyzją premiera – działem administracji rządowej energia. Oznacza to, że przejmujemy odpowiedzialność za m.in. departamenty elektroenergetyki, elektromobilności czy obszar ciepłownictwa. Nasze ministerstwo będzie także przygotowywać dokumenty strategiczne dla całej polskiej energetyki.
Chyba jednak nie całej, bo OZE, które odpowiada już za blisko 30 proc. produkcji energii w Polsce, zostaje w resorcie klimatu i środowiska. Złośliwi mówią o półministerstwie, a nie superresorcie energii…
Mamy w nadzorze dwa duże działy polskiej energetyki i gospodarki, więc to nie jest półministerstwo, a także współpracujemy w naszym resorcie z rządowym pełnomocnikiem ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Nasza dotychczasowa współpraca była bardzo dobra.
A pana współpraca z innymi członkami kierownictwa resortu klimatu i środowiska?
Również. Ceniłem sobie współpracę z każdym, w tym z ministrem Krzysztofem Bolestą, który nadzorował negocjacje klimatyczne, brał także udział w dyskusjach nt. rynku mocy. Z pozostałymi członkami resortu nasza współpraca była także dobra.
A z szefową resortu?
Ze wszystkimi, a więc także z minister Pauliną Hennig-Kloską. Dyskusje oczywiście były, ale od tego są posiedzenia kierownictwa resortu.
A jak będzie wyglądać wasza dalsza współpraca?
Od kilku minut stara się pan zadać jedno i to samo pytanie. Pomogę i sam na nie odpowiem. W domyśle pyta pan oczywiście o nadzór nad odnawialnymi źródłami energii. Jest to – i nie mamy co do tego żadnej wątpliwości – duży segment rynku energii elektrycznej i jest jego integralną częścią. Jeżeli koncentrujemy się na dyskusji wokół ustawy o działach administracji rządowej, to słyszę oczywiście postulaty ze strony różnych stowarzyszeń, ze strony społecznej, by OZE były połączone z działem energia. Faktycznie w tym momencie OZE stanowi ok. 30 proc. produkcji energii elektrycznej, a za pięć lat będzie to blisko 60 proc. Naturalną rzeczą jest więc, według tych postulatów niektórych stowarzyszeń i organizacji, że OZE powinno być częścią działu energia, którym zarządzamy. Dzisiaj OZE są częścią działu klimat. Natomiast jesteśmy na etapie, w którym dyskusja o ewentualnej zmianie ustawy o działach administracji rządowej trwa. Regulacje nadal się tworzą, ale mimo to departamenty działają. Nie doprowadzimy do paraliżu ani do sytuacji, w której departamenty będą przerzucały się pismami albo będzie blokada legislacyjna lub departamenty podległe Ministerstwu Energii będą wchodziły w jakikolwiek konflikt z departamentami podległymi MKiŚ. Uważam jednak, że docelowo OZE powinno trafić do działu energia. Dyskusja o tym jednak przed nami.