Podkreśliła, że w ostatnich kilku tygodniach po stronie podażowej widzimy wyhamowanie wzrostu produkcji ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych, co przyczyniło się do wzrostu cen. - Ten czynnik powinien być tymczasowy, bo jest związany ze srogą zimą w Stanach – stwierdziła.
Sierakowska oceniła, że 100 dol. za baryłkę w tym roku to bardzo optymistyczna prognoza.
- Na razie nie widzę zagrożenia od strony popytowej. Problem w tym, że im droższa jest ropa, tym większa zachęta dla firm wydobywczych, żeby zwiększać jej produkcję. Jeżeli notowania będą się długo utrzymywać wokół obecnej ceny, to produkcja ropy w USA będzie jeszcze większa. Ze strony podaży widziałabym większe zagrożenie dla dalszego scenariusza wzrostowego – tłumaczyła.
Przyznała, że efekt politycznego wpływu na rynku naftowej istnieje cały czas. - Kraje głównych producentów ulegają wpływom polityki. W Stanach Zjednoczonych jest to polityka energetyczna. Na Bliskim Wschodzie mamy do czynienia z różnymi napięciami. To, co się działo w Iranie w ostatnich latach miało pozytywne przełożenie na ceny ropy naftowej. Embargo przyczyniło się do zmniejszenia produkcji i eksportu ropy naftowej z tego kraju. Jeżeli pojawiłaby się groźba kolejnego embarga, to ceny ropy zareagowałyby wzrostowo, przynajmniej w krótkim terminie - mówiła Sierakowska.
Rozwój elektromobilności a ropa
Gość przyznała, że samochody z napędem elektrycznym zaczynają być coraz bardziej obecne w świadomości konsumentów.
- Jeżeli dojdzie do momentu, kiedy popyt na ropę naftową ze strony transportu będzie nieco mniejszy, to ceny ropy mogą dynamicznie spaść. Wtedy produkcja energii elektrycznej z ropy naftowej może się okazać tanią i niezwykle atrakcyjną alternatywą dla produkcji energii z innych źródeł - prognozowała Sierakowska.