Batalia o tzw. poprawkę prosumencką zakończy się formalnie w piątek. Ale by odrzucić proponowany przez Senat system wsparcia dla najmniejszych instalacji, posłowie będą potrzebowali bezwzględnej większości głosów.
To może być problematyczne, bo wcześniejszą propozycję Sejm zatwierdził większością zaledwie dwóch głosów.
Pozorne wsparcie?
Teraz w projekcie ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) jest zapis o sprzedaży nadwyżki energii wyprodukowanej przez najmniejszych jej wytwórców po cenie równej 210 proc. tej z ubiegłego roku. Przy dzisiejszych cenach oznacza to ok. 40 gr za każdą sprzedaną do sieci kilowatogodzinę. Jest to o 35 gr/1 kWh mniej niż początkowa taryfa gwarantowana (o której mówiła poprawka przyjęta przez Sejm) dla przydomowej elektrowni słonecznej o mocy do 3 kW.
Zdaniem Grzegorza Wiśniewskiego, prezesa Instytutu Energetyki Odnawialnej, proponowany przez Senat system wsparcia prosumentów jest pomocą pozorną, która nie zapewni opłacalności ani jednemu rodzajowi domowych mikroinstalacji. – Oferowane niewystarczające i niejasno zapisane wsparcie naraża też obywateli na ryzyko ekonomiczne – twierdzi Wiśniewski.
W jego ocenie, realizując w dobrej wierze inwestycje – w ramach uchwalonego przez Senat iluzorycznego wsparcia eksploatacyjnego, ale bez prawa do dotacji z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska – prosumenci nie będą mogli spłacić zaciągniętych kredytów, o ile je dostaną. Dlatego postuluje, by posłowie odrzucili „złe prawo".