Obecnie taryfa Urzędu Regulacji Energetyki (URE) obowiązująca w 2024 r. to 739 zł za MWh. To cena, która służy spółkom do wyznaczenia poziomu rekompensat, bo wartość po której kupują energię elektryczną gospodarstwa domowe jest zamrożona do końca czerwca do poziomu 412 zł. W przypadku przekroczenia limitu zużycia energii (gospodarstw domowych 1,5 MWh) obowiązuje cena maksymalna, a więc 693 zł za MWh.
Rząd nadal nie podjął decyzji co z mrożeniem cen energii po 30 czerwca. Rozwiązań jest wiele, w tym m.in. wezwanie przez prezesa URE spółek energetycznych do zmiany taryf i ich obniżenie. To mogłoby być problematyczne bowiem spółki mają już skalkulowane koszty pozyskania energii, zakupionej na ten rok, po cenach w 2023 r.
W najbliższym czasie Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) powinno przedstawić propozycje dotyczące ewentualnego wydłużenia programu ochrony gospodarstw domowych w zakresie cen energii, lub też jej wygaszenia drugiej połowie 2024 r.
Czytaj więcej
Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska chciałaby, aby rachunki za prąd dla gospodarstw domowych nie wzrosły więcej niż 30 zł miesięcznie po ew. uwolnieniu cen prądu od 1 lipca - wynika z wypowiedzi minister w Polsat News.
Trzy scenariusze odmrażania cen energii
Biuro Analiz Makroekonomicznych w ING Banku Śląskim przygotowało potencjalne trzy scenariusze, inne aniżeli ew. obniżenie wysokości taryf przez prezesa URE. Pierwszy to pełne odmrożenie cen prądu dla gospodarstw domowych. – W tym scenariuszu cena prądu automatycznie wzrasta o 80 proc. do 739 zł/MWh (obecna taryfa URE). Następuje także odmrożenie stawek dystrybucji (obecnie przeciętnie 289 zł/MWh) i ich wzrost o około 50 proc. do poziomu taryfy ustalonej na 2024 r. (średnio 430 zł/MWh) – czytamy w analizie. W efekcie przeciętny rachunek dla odbiorcy, który nie przekroczył limitów zużycia, wzrósłby o ok. 60 proc., podbijając - inflację CPI – jak wyliczają analitycy – inflację CPI o ok. 2,5 pkt. proc.