Kryzys gospodarczy narasta i widać to gołym okiem – premier wspomina, że na zimę może zabraknąć węgla, ceny paliw na stacjach nie bardzo chcą spadać wraz z wahaniami cen ropy (za to chętnie rosną), a inflacja pędzi kurcgalopem, który wydaje się przechodzić w cwał. Eksperci nie mają dla Polaków dobrych wiadomości – do szczytu kryzysu jest jeszcze daleko.
- Szczyt dopiero przed nami – prognozuje, w rozmowie z portalem money.pl Dawid Piekarz prezes Instytutu Staszica.
Czytaj więcej
Niemcy zostają w tyle gospodarczo, ale nikt się tym nie przejmuje. Zamiast działać koalicja kompromituje się na arenie międzynarodowej – pisze dziennik „Die Welt”.
Obecny kryzys wydaje się mieć wiele podobieństw do tego sprzed 49 lat. Po wojnie Jom Kippur, w której państwa Zachodu stanęły po stronie Izraela, a państwa arabskie po stronie Egiptu i Syrii nastąpił szok naftowy, gdy cena baryłki ropy momentalnie podskoczyła z ok. 5 dolarów (równowartość obecnych 35) do 15. Ceny w następnych latach trochę się uspokoiły, ale efektem tego była stagflacja i kryzys energetyczny. Charakterystycznym obrazem tamtych lat były kolejki na stacjach, a niektóre kraje dla oszczędzania ropy zakazywały podróżowania prywatnymi autami w niektóre dni tygodnia. Japonia wówczas posunęła się nawet do zamknięcia autostrad dla prywatnych pojazdów. Dziś nikt nie planuje zakazywania podróży, ale apele o oszczędną jazdę, pozostawanie w domach czy pracę z domu (jeżeli to możliwe) to bardzo podobne pomysły. Wynikające z podobnych przesłanek.
Szef Międzynarodowej Agencji Energii Fatih Birol wezwał ostatnio do oszczędzania energii i redukcji ogrzewania. Ostrzegł przy tym wprost, że Europie grozi niedobór energii zimą. Co do tego, że czeka nas ciężka zima nie ma też wątpliwości Dawid Piekarz.