Od początku roku dostawy rosyjskiego gazu do Turcji spadły o 7,5 proc.; przy czym spadek przyśpiesza; w marcu były niższe o 19 proc. w stosunku do lutego, podał Bulgartransgaz – operator gazociąg Transbałkańskiego, którym rosyjski gaz odbiera państwowy turecki koncern Botas. Spadły też dostawy drugim rurociągiem Niebieski Potok (po dnie Morza Czarnego).
Turcja nie zgadza się na jednostronne podniesienie ceny rosyjskiego gazu, zastosowane przez Gazprom (niewątpliwie na polecenie Kremla – red). Ankara poleciła Botas obniżenie zakupów w Rosji do 80 proc. wielkości zapisanej w kontrakcie (warunek bierz lub płać). Także sześciu prywatnym importerom tureckim Rosjanie obcięli dostawy o 10 proc..
Zdaniem ekspertów takim postępowaniem Gazprom ryzykuje utratę drugiego (po Niemczech) klienta pod względem wielkości kupowanego gazu a także udziału w tureckim rynku wynoszącego teraz blisko połowę. A jest to rynek, który jako jedyny w Europie wykazuje stabilny wzrost zapotrzebowania na gaz.
Nie zrekompensuje tego nagłaśniane przez Gazprom wzrosty eksportu do krajów unijnych w tym roku (do Włoch o37 proc. do Austrii o 60 proc., do Francji o 66 proc. a do Wielkiej Brytanii o 250 proc.) Krotka i ciepła zima już się skończyła a ceny gazu na europejskich giełdach spadają.
Tam też zaczyna LNG kupować Turcja. Władze w Ankarze poleciły Botas znalezienie dwóch gazowców typu FSRU (pozwalają na powtórną gazyfikację kupionego LNG) oraz przyśpieszenie plac nad połączeniem rurociągowym z Bułgarią. Pozwoli to Turcji kupować gaz w Centralnej Europie w tym na Ukrainie.