Sławomir Staszak, jest członkiem zarządu Energi od 20 kwietnia 2024 r. Złożył on pisemne oświadczenie, że nie będzie wykonywać poza Orlenem innej działalności, w tym działalności będącej konkurencyjną wobec Orlenu ani też nie uczestniczy i nie będzie uczestniczyć w spółce konkurencyjnej jako wspólnik spółki cywilnej, osobowej, kapitałowej, a także nie uczestniczy w innej konkurencyjnej osobie prawnej jako członek jej organu.
Uznanie czy pułapka na prezesa Energi, Sławomira Staszaka?
Sławomir Staszak, dotychczasowy prezes Energi, ma wspierać pomysł niezależności Energi względem Orlenu. Zarząd płockiego koncernu, co oczywiste, jest niechętny pomysłowi wydzielenia Energi z Grupy Orlen. Mimo to zgodził się on na rozszerzenie zarządu, właśnie o prezesa Staszaka.
Z jednej strony, decyzja ta to docenienie samego prezesa Staszaka i Grupy Energa, ale z drugiej strony nie lada odpowiedzialność. Jeśli bowiem dotychczasowy prezes Energi, który ma duże poparcie gdańskiej Platformy Obywatelskiej, chce rzeczywiście przeprowadzić pomysł wydzielenia Energi z Grupy Orlen, to teraz jako członek zarządu płockiego koncernu musi liczyć się z nową odpowiedzialnością. Poza interesem Energi musi dbać także o interes samego Orlenu. W kontekście podejmowania decyzji dotyczącej przyszłości, interesy obu spółek mogą być jednak zgoła odmienne. To, co mogłoby się okazać dobre dla samej Energi i środowiska w Gdańsku, nie musi być zgodne z interesem Orlenu. Albowiem każdy członek zarządu ponosi odpowiedzialność cywilną i karną za szkody wyrządzone spółce lub innym podmiotom. To trudne zadanie, które będzie stało przed prezesem Staszakiem, a jeszcze większa będzie spoczywać na nim odpowiedzialność prawna. Będzie on musiał bowiem wyważyć to, co jego zdaniem jest dobre dla Energi, z tym co może zrobić będąc w Orlenie, nie działając na szkodę płockiego koncernu. Co więcej, jako członek zarządu Orlenu będzie musiał przekonać do pomysłu innych członków zarządu i rady nadzorczej płockiego giganta.
Podstawowym problemem prawnym jest ryzyko działania na szkodę głównego akcjonariusza Orlenu, a więc Skarbu Państwa. W tym roku do budżetu państwa spłynęło 3,5 mld zł dywidendy, a po ewentualnym podzieleniu Energi i Orlenu z Gdańska nie popłyną prawdopodobnie żadne pieniądze (duże inwestycje). W przypadku Orlenu dywidenda w kolejnych latach mogłaby być zagrożona. Płocki koncern straciłby bowiem stabilizator swojej podstawowej działalności w ropie i gazie w postaci elektroenergetyki.
Przetarg na analizy jeszcze nierozstrzygnięty
Przypomnijmy, że Grupa Orlen, która posiada ponad 90 proc. akcji Energi, uruchomiła w lipcu przetarg na dostawcę analiz, aby ocenić i móc podjąć decyzję, co dalej począć z obecnością Energi na giełdzie. Przetarg dotyczy identyfikacji i analiz potencjalnych wariantów dotyczących zaangażowania kapitałowego Orlenu w Grupie Energa. W zamówieniu wymieniono warianty, na których ocenie ma szczególnie zależeć Orlenowi. Dostawcy analiz jeszcze nie wybrano i jak słyszymy może to potrwać jeszcze kilka tygodni.