Zbierają się czarne chmury nad inwestycjami w spalarnie odpadów. Jeszcze dwa lata temu polskie miasta chciały wydać ponad 6 mld zł na budowę 12 takich zakładów. Rok temu na liście inwestycji dofinansowanych z funduszy unijnych znalazło się już tylko osiem projektów.
Na gospodarkę odpadami Unia dała nam z funduszu spójności 1,2 mld euro. Większość inwestycji jest jednak opóźnionych i ma niewielką szansę na realizację do końca 2015 roku – daty granicznej wydania funduszy unijnych. Prawdopodobnie część pieniędzy trzeba będzie przeznaczyć na inne projekty związane z ochroną środowiska, bo inaczej przepadną.
Plany miast krzyżują odwołania w przetargach na budowę spalarni i wyjątkowo wysokie koszty inwestycji. Najlepszym przykładem jest projekt bydgoski, wyceniany początkowo na 400 mln zł. W wyniku odwołań oferentów miasto zostało tylko z ofertą PBG, opiewającą na prawie 800 mln zł. Wczoraj unieważniono przetarg i zapowiedziano rozpisanie drugiego, ale to może pozbawić miasto dofinansowania unijnego.
Z realizacją inwestycji do końca 2015 roku nie zdążą Gdańsk, Łódź i prawdopodobnie Kraków. Warszawa zrezygnowała z unijnych funduszy i na własną rękę chce rozwiązać problem utylizacji odpadów. Olsztyn zrezygnował z budowy spalarni, bo była za droga.
– Oferty na budowy wyłaniane zgodnie z ustawą zamówień publicznych czasami wskazują na znacznie wyższe od zakładanych koszty. W tych przypadkach nie zostawimy zainteresowanych samorządów z kłopotem i zaplanowane unijne dofinansowywanie będzie wspierane funduszami krajowymi – obiecuje Małgorzata Skucha, zastępca prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.