W tym roku Gazprom mógłby hucznie obchodzić dziesięciolecie pracy na złożu Sztokman. Byłyby nagrody dla najlepszych pracowników, uroczyste zwiedzanie pięciu platform wydobywczych, kamień węgielny pod zakładem produkcji LNG i masa pozytywnego pijaru.
Ale uroczystości nie będzie. Z platform stoi tylko jedna. Na miejscu zakładu skraplania gazu na Półwyspie Kolskim jest osada Tieribierka, gdzie tysiąc w większości bezrobotnych mieszkańców próbuje wytrwać w rozpadających się chatach z widokiem na lodowate Morze Barentsa.
A tam na horyzoncie leży pod dnem morza bogactwo: 3,9 bln m sześc. gazu ziemnego i 56 mln ton gazowego kondensatu.
Udowodnione zasoby gazowe świata to ponad 180 bln m sześc. Najwięcej na świecie gazu ziemnego leży pod dnem Zatoki Perskiej na granicy wód Iranu i Kataru: zasobność złoża Południowy Pars to ponad 30 bln m sześc. Sztokman jest drugim największym ze złóż podmorskich, a czwartym co do wielkości za kręgiem polarnym.
Ale Tieribierka gazu nie ma, tak jak Murmańsk i cały obwód. A jeszcze rok temu Aleksander Mandiel, szef spółki „Gazprom wydobycie szelf", opowiadał na konferencjach, że w Tieribierce powstanie nowoczesny port do przeładunku gazu wraz z terminalem i podziemnym magazynem. Dla wszystkich byłaby praca i gaz dla całego obwodu. Z terminalu rocznie wypływałyby w świat gazowce z 30 mln ton rosyjskiego LNG. Dostatek zagościłby w Tieribierce.