Blokada ulic na przejściach dla pieszych, strajk włoski i transparenty na budynkach – takie formy protestu zastosuje w najbliższych dniach załoga PGE Dystrybucji, spółki należącej do krajowego potentata – Polskiej Grupy Energetycznej. Pracownicy chcą przekonać władze spółki do rezygnacji z zapowiedzianej restrukturyzacji firmy. Jako pierwsi na ulice wyszli wczoraj przedstawiciele załogi na Lubelszczyźnie.
PGE Dystrybucja chce zlikwidować 26 z 66 rejonowych oddziałów firmy i 75 z 218
posterunków energetycznych, których zadaniem jest m.in. usuwanie awarii sieci przesyłowych. Reforma ma doprowadzić do połączenia rozdrobnionych, mniej efektywnych
jednostek terenowych w większe, nowocześnie zarządzane. – Wprowadzenie programu jest nieuniknione. Trzeba stworzyć organizację dostosowaną do wymogów rynku, regulatora i otoczenia. Nie chodzi o redukcję zatrudnienia, tylko poprawę sprawności operacyjnej struktur, ograniczenie kosztów i zapewnienie wysokiej jakości obsługi klientów – zapewnia Łukasz Witkowski, rzecznik PGE.
Nie przekonuje to związkowców. – Jeśli likwiduje się tyle jednostek, to jednocześnie znikają miejsca pracy. Jeżeli nie zahamujemy tego procesu, to duża grupa energetyków będzie musiała odejść na bezrobocie. Straci na tym spółka, wypłacając wysokie odprawy, i klienci, którzy nie będą mieli już tak sprawnego serwisu – dowodzi Janusz Skibiński, szef związkowej „Solidarności" w Łódzkim Zakładzie Energetycznym.