Atom: czy skończy się na małych reaktorach

Ministerstwo Gospodarki daje zielone światło dla energii z atomu, ale najtrudniejsze decyzje wciąż przed rządem Donalda Tuska.

Publikacja: 16.10.2013 05:21

Atom: czy skończy się na małych reaktorach

Foto: Bloomberg

Miała być największa inwestycja infrastrukturalna w kraju, czyli elektrownia jądrowa o mocy co najmniej 3000 MW, warta 35–55 mld zł, a będzie kilka małych bloków po 3 mld zł za jeden? Tego scenariusza nie można dziś wykluczyć w sprawie pierwszej polskiej elektrowni jądrowej.

Najcięższa próba jeszcze przed nami

Ministerstwo Gospodarki zatwierdziło projekt Programu Polskiej Energetyki Jądrowej. Teraz przekazuje go do konsultacji rządowych. Z dokumentów resortu gospodarki wynika, że oczekiwane jest zatwierdzenie dokumentu przez rząd do końca 2013 r. Tego – jak się okazuje  trudnego kroku – nie udało się podjąć od 2010 r., kiedy opracowano pierwotny projekt. W dokumencie zapisano, że „do końca 2013 r. będzie wiadomo, czy budowa elektrowni jądrowych będzie wymagała gwarancji państwa i jeśli tak, to jaka będzie ich skala".

Tymczasem mimo trzyletnich opóźnień na dwa i pół miesiąca przed oczekiwaną ostateczną decyzją po stronie rządu nie widać gotowości do wspierania inwestycji w energetyce. Z pewnością nie w postaci poręczeń. Zdaniem zbliżonych do sprawy osób już sytuacja wokół dużo prostszego dla Polski projektu – budowy dwóch bloków w Elektrowni Opole – pokazała, że rząd może użyć tylko pośrednich narzędzi i ograniczyć część ryzyka.

Tymczasem PGE, którą obarczono odpowiedzialnością za budowę „polskiego atomu", w ostatnich miesiącach daje bardzo jasny przekaz: realizujemy te projekty, które się spółce opłacą. A to kryterium w przypadku elektrowni jądrowej pozostaje wielką niewiadomą.

Stąd postulaty wspierania firm energetycznych np. kontraktami na zakup energii po z góry ustalonej cenie. Z rozwiązania tego postanowił skorzystać rząd Wielkiej Brytanii, który według tamtejszych mediów zaoferuje francuskiemu koncernowi EDF gwarantowaną cenę 93 funtów za megawatogodzinę (ponad 450 zł/MWh) energii z atomu przez kolejne dekady.

Tymczasem Amerykanie chcą zaoferować nam alternatywną technologię. Przykład? Jedna z tamtejszych firm jądrowych, czyli mPower z koncernu Babcock & Wilcox, z którą kontakty nawiązała PGE, pracuje nad projektem bloku, który będzie mieć 180 MW mocy, kompaktową wielkość i krótki czas budowy. Firma liczy, że do 2017 r. uzyska licencję amerykańskiej Agencji Energetyki Jądrowej. Wówczas mogłaby wprowadzić swoje rozwiązanie na rynek.

Jest alternatywa?

Rozwiązanie to spotkało się ze sporym zainteresowaniem przedstawicieli PGE. Przeskalowanie projektu, czyli rozbicie go na mniejsze moduły, pozwoliłoby ograniczyć ryzyko inwestycji oraz ryzyko polityczne. A gdyby projekt się powiódł, firmy takie jak mPower oferują sprzedaż kolejnych modułów, które pozwoliłyby osiągnąć docelową moc elektrowni.

Koszt w przeliczeniu na jednostkę mocy pozostaje zbliżony do tego w dużych reaktorach i wynosi 5 mln dolarów za 1 MW. Jednak początkowe koszty są dużo mniejsze.

Czy to może sprawić, że małe reaktory staną się alternatywą dla dużych bloków? PGE odmówiła wczoraj komentarza w tej sprawie. Stanowisko przedstawił Aleksander Grad, prezes spółki PGE EJ1. – Przyjęcie  PPEJ przez Ministerstwo Gospodarki to dobry prognostyk przed decyzją Rady Ministrów. Kilka miesięcy temu przetoczyła się przez Polskę dyskusja, czy  reaktory modułowe mogą być alternatywą dla dużych przemysłowych. Odpowiedzi udzielone przez wybitnych znawców tej tematyki wskazują na to, że nie. Projekt badawczo-rozwojowy w tej sprawie w USA nie jest w zakresie działań spółki celowej, którą kieruję. Celem PGE EJ1 jest realizacja programu rządowego, wynikającego z PPEJ, a więc przygotowanie inwestycji oraz budowa pierwszej polskiej elektrowni jądrowej – zaznaczył.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki j.piszczatowska@rp.pl

Jak pod względem atomu wyglądamy na mapie Europy

W promieniu do 300 km od terytorium Polski pracują 23 reaktory, 6 jest w budowie, a 9 kolejnych zostanie zbudowanych do 2025 r. Jak wynika z zestawień prezentowanych przez Ministerstwo Gospodarki, od 2024 r. jedynym sąsiadem bez energetyki jądrowej będą prawdopodobnie Niemcy. Prognozy wskazują jednak, że kraj ten będzie importował duże ilości energii jądrowej z Francji, Szwecji, Czech, Szwajcarii oraz – jeśli zbudujemy siłownię – także z Polski. Ostatnie kwartały obniżają jednak skłonność koncernów energetycznych do inwestowania: spadek cen energii na rynkach hurtowych oraz niepewność co do ich poziomu w przyszłości znacząco podnoszą ryzyko inwestycyjne w całej branży.

Miała być największa inwestycja infrastrukturalna w kraju, czyli elektrownia jądrowa o mocy co najmniej 3000 MW, warta 35–55 mld zł, a będzie kilka małych bloków po 3 mld zł za jeden? Tego scenariusza nie można dziś wykluczyć w sprawie pierwszej polskiej elektrowni jądrowej.

Najcięższa próba jeszcze przed nami

Pozostało 92% artykułu
Energetyka
Pierwszy na świecie podatek od emisji CO2 w rolnictwie zatwierdzony. Ile wyniesie?
Energetyka
Trump wskazał kandydata na nowego sekretarza ds. energii. To zwolennik ropy i gazu
Energetyka
Bez OZE ani rusz
Energetyka
Inwestorzy i przemysł czekają na przepisy prawne regulujące rynek wodoru
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami