Ze względu na trudną sytuację w krajowym systemie elektroenergetycznym wprowadzono wtedy 20 stopień zasilania. Dotyczyły one dużych odbiorców prądu, głównie spośród przedsiębiorstw produkcyjnych i handlowo-usługowych, dla których wielkość mocy umownej określona w umowach ustalona została powyżej 300 kW.

O około tysiącu postępowań już wszczętych przez URE pisaliśmy w Rzeczpospolitej w lipcu w tekście „20. stopień zasilania odbija się czkawką”. Maksymalne kary za niedostosowanie się do ograniczeń to nawet 15 proc. rocznego przychodu z roku poprzedniego.

– Mając na uwadze wyjątkowość zeszłorocznej sytuacji, uważam za co najmniej niecelowe ustalanie maksymalnego poziomu kar – mówi jednak Maciej Bando, prezes URE. Jak zaznacza, w tych przypadkach nie można mówić o recydywie, powtórnym zaniechaniu czy niedbalstwie.

W bardziej krytycznych słowach regulator wyraża się natomiast wobec operatorów systemów dystrybucyjnych. URE rozpoczęło już postępowania wobec największych dystrybutorów w kraju. Powód? Dane, dotyczące poboru mocy w okresie ograniczeń, które przedstawiali URE operatorzy, nie były przygotowane rzetelnie. – Zaniedbania w przekazywaniu danych przez operatorów mają charakter rażącego niedbalstwa – stwierdził Bando.

Jak zaznacza, przekazywane dane miały liczne braki i nieścisłości oraz były niezgodne z danymi źródłowymi pozyskiwanymi z odczytów. Weryfikacja i uściślanie tych danych na żądanie regulatora trwało od jesieni ubiegłego roku. Dlatego prezes URE mógł wszcząć postępowania wobec odbiorców z takim opóźnieniem, dopiero w połowie tego roku.