Kable hamują plany rozwoju OZE i elektromobilności

Przestarzała infrastruktura hamuje realizację rządowych wizji rozwoju OZE i elektromobilności.

Publikacja: 15.07.2019 21:04

Kable hamują plany rozwoju OZE i elektromobilności

Foto: Jakub Dobrzyński/Fotorzepa

O stare przewody energetyczne mogą się rozbić ambitne plany rządu, zarówno te dotyczące elektromobilności, jak i fotowoltaiki.

W Polsce 42 proc. napowietrznych linii wysokiego napięcia ma więcej niż 40 lat, kolejne 34 proc. powstało w latach 1977–1992. Nie lepiej jest z liniami średniego napięcia: 37 proc. ma powyżej 40 lat, a 39 proc. – od 25 do 40 lat. Z kolei 63 proc. stacji średniego i niskiego napięcia liczy sobie minimum ćwierć wieku – wynika z analiz Forum Energii.

To alarmujące dane. Tym bardziej że mogą zagrozić zdolności wprowadzania do użycia OZE. – 70 proc. sieci dystrybucyjnych jest bardzo starych, a to właśnie na tym poziomie przyłącza się źródła odnawialne, magazyny energii i samochody elektryczne – mówi „Rzeczpospolitej” prezes Forum Energii Joanna Maćkowiak-Pandera.

Mieliśmy mieć milion aut elektrycznych na drogach w 2025 r., jak zapowiadali jeszcze w 2016 r. Mateusz Morawiecki (wówczas wicepremier) i minister energii Krzysztof Tchórzewski. Naprędce toruje się też Polakom drogę do fotowoltaiki, a inwestorów zaprasza do zakładania instalacji OZE. W planach są energożerne inwestycje, jak mający powstać w szczerym polu Centralny Port Komunikacyjny.

Tymczasem rośnie liczba odmów przyłączenia do sieci (w 2018 r. przyrost o 183 proc. w stosunku do roku 2017) odnotowana przez URE: w olbrzymiej mierze chodzi tu o nowe instalacje OZE, których z powodów technicznych lub lokalizacyjnych nie da się „wpiąć” do sieci.

W raporcie „Analiza stanu rozwoju oraz aktualnych trendów rozwojowych w obszarze elektromobilności w Polsce” analitycy firmy Atmoterm i organizacji Forum Elektromobilności wskazują, że w zasadzie cała sieć średniego napięcia (licząca w Polsce 300 tys. km) wymagałaby wymiany.

Z e-autami mamy problem. – Przyrost liczby samochodów elektrycznych nie następuje w takim tempie, jak to sobie zakładał rząd. Może to i dobrze – mówi „Rzeczpospolitej” Krzysztof Kochanowski, wiceprezes Stowarzyszenia Polska Izba Magazynowania Energii. – Bo z naszych wyliczeń wynika, że przy obecnej infrastrukturze sieciowej już przy powyżej 500 tys. pojazdów elektrycznych i stosownej liczbie ładowarek do nich mielibyśmy w systemie przesyłowym problemy na poziomie napięć 220 kV, a nawet 400 kV – tłumaczy. – W takiej sytuacji wszystkie nasze jednostki wytwórcze musiałyby pracować pełną parą. A jeżeli mielibyśmy takich aut powyżej 600 tys., musielibyśmy się na gwałt ratować importem energii, bo zabrakłoby nam mocy w systemie – dodaje.

– To nieprawda, że jest konieczna jakaś fundamentalna przebudowa sieci dystrybucyjnych – protestuje były prezes PSE Henryk Majchrzak. Jednak zaraz dodaje: – Oczywiście, mówimy tu o sieciach w dobrym stanie technicznym, wybudowanych w ciągu ostatnich kilkunastu lat, dla których wskaźniki niezawodności pracy są na przyzwoitym poziomie.

Sieć dystrybucji prądu należy utkać od nowa

– Ocena stanu sieci dystrybucyjnych zależy od tego, o jakich potrzebach i w jakim kontekście rozmawiamy: czy chodzi o ciągłość dostaw energii elektrycznej do odbiorców przy obecnym status quo, czy w kontekście wyzwań najbliższych kilkunastu lat, poczynając od rozwoju rozproszonych źródeł wytwórczych, a zwłaszcza OZE, aż po auta elektryczne – mówi nam Henryk Majchrzak, były prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych (w latach 2010–2015). To determinuje, w jakim stopniu konieczna będzie przebudowa tych instalacji. – Proces inwestycyjny każdorazowo wymaga osobnej analizy oraz decyzji o celowości zastosowania nowych rozwiązań. Chodzi np. o inteligentne systemy sterowania parametrami pracy sieci, budowę linii izolowanych czy wykorzystanie nowoczesnych technologii magazynowania energii, które mogą być dobrą alternatywą dla budowy nowych linii, co często może być utrudnione lub wręcz niemożliwe ze względów społecznych czy środowiskowych – dodaje.

Dziś PSE podkreśla, że ogrom wyzwań leży przede wszystkim po stronie dystrybutorów energii. – Rozwój elektromobilności będzie wymagał inwestowania przede wszystkim w sieci dystrybucyjne (PGE Dystrybucja, Tauron Dystrybucja, Enea Operator, Energa Operator, innogy Stoen Operator) – mówi Maciej Wapiński z PSE. – Oczywiście, rozwój elektromobilności wpłynie także na inne aspekty funkcjonowania krajowego systemu elektroenergetycznego, dlatego PSE monitorują sytuację związaną z rozwojem pojazdów elektrycznych. Analizy nie wskazują na możliwość całkowitego zastąpienia pojazdów spalinowych pojazdami elektrycznymi w perspektywie kilkunastu najbliższych lat – dodaje. A perspektywa kilkunastu lat pozwala już dystrybutorom rozkładać wydatki na przeszło dekadę.

Krocie na inwestycje

Można założyć, że ten proces już się zaczął. Np. Enea zapowiedziała, że w latach 2020–2025 wyłoży na rozwój sieci 7,8 mld zł (plan czeka na akceptację prezesa URE). – Te nakłady inwestycyjne są odpowiedzią na zmianę specyfiki sieci: ona nabiera charakteru dwukierunkowego, robi się coraz bardziej smart, przyłączamy coraz więcej rozproszonych źródeł energii – mówi „Rzeczpospolitej” Danuta Tabaka, rzeczniczka prasowa Obszaru Dystrybucji Enea. Odsyła też na strony internetowe spółki, gdzie potencjalni inwestorzy z branży OZE mogą sprawdzić, w której lokalizacji prawdopodobieństwo sprawnego wpięcia się do sieci jest najwyższe.

– W latach 2016–2019 spółka realizuje inwestycje o wartości ponad 7 mld zł i w kolejnych latach te wydatki będą utrzymywane na podobnym poziomie – zapewnia rzecznik PGE Adam Rafalski. Jak podkreśla, w PGE trwają prace m.in. nad układem transferu energii dla pojazdów elektrycznych zintegrowanych z miejską siecią oświetleniową. Maciej Wapiński z kolei wskazuje, że firma od 2017 r. prowadzi największy w swojej historii spółki program rozwoju sieci przesyłowej, w ramach którego długość linii 400 kV ma się zwiększyć o 3772 km.

– Owszem, trochę się robi, ale wciąż za mało – komentuje argumenty firm Kochanowski. – W przypadku jakiejś awarii, poniżej stacji transformatorowej większość sieci leży. Automatyka kończy się na poziomie GPZ (stacji elektroenergetycznej – przyp. red.) i dlatego końcowi odbiorcy nie są w stanie korzystać z dobrodziejstw nowoczesnych sieci – kwituje.

Henryk Majchrzak podkreśla, że nie doszło w ostatnich latach do żadnej większej awarii w polskim systemie energetycznym. – Porównaliśmy kiedyś stan krajowej instalacji przesyłowej do innych krajów rozwiniętych i wiek naszych linii był zbliżony do tych, które eksploatowane są np. w Niemczech, Francji, Austrii – zapewnia.

Problem w tym, że zarówno tu, jak i tam, czeka nas Przemysł 4.0. Realny ciężar tego modelu spocznie na energetyce. I nie ma od tego ucieczki.

Joanna Maćkowiak-Pandera Prezes Forum Energii

Są dwa duże wyzwania stające przed polskim systemem przesyłowym. Pierwsze to rozbudowa sieci na północy kraju – m.in. po to, żeby przyłączyć farmy wiatrowe na morzu i rozprowadzić energię po kraju. Drugim wyzwaniem jest stan sieci dystrybucyjnych – czyli lokalnych, bo one są najbardziej niedofinansowane. 70 proc. z nich jest bardzo starych, a na tym właśnie poziomie przyłącza się OZE, magazyny energii i auta elektryczne. To właśnie przez stan tych sieci w wielu miejscach wciąż częste są wyłączenia prądu. Operatorów tych sieci czeka rewolucja. W przyszłości do gry wejdą odbiorcy i małe źródła energii, a ich wpływ na funkcjonowanie systemu będzie rosnąć.

O stare przewody energetyczne mogą się rozbić ambitne plany rządu, zarówno te dotyczące elektromobilności, jak i fotowoltaiki.

W Polsce 42 proc. napowietrznych linii wysokiego napięcia ma więcej niż 40 lat, kolejne 34 proc. powstało w latach 1977–1992. Nie lepiej jest z liniami średniego napięcia: 37 proc. ma powyżej 40 lat, a 39 proc. – od 25 do 40 lat. Z kolei 63 proc. stacji średniego i niskiego napięcia liczy sobie minimum ćwierć wieku – wynika z analiz Forum Energii.

Pozostało 93% artykułu
Elektroenergetyka
Ukraina zaskoczyła. Wyprodukowała nadmiar prądu i wysłała do Polski
Elektroenergetyka
Enea podaje wyniki i przypomina o zawieszeniu NABE
Elektroenergetyka
Kolejny państwowy kontrakt-widmo. Tak się kończy kupowanie biomasy na pustyni
Elektroenergetyka
Straty Ukrainy po największym rosyjskim ataku na obiekty energetyczne
Elektroenergetyka
Enea po Orlenie. Kolejny kontrakt-widmo, tym razem na biomasę