Indeks rozczarowań. Polska energetyka spada w przepaść

Indeks notowanych na GPW firm energetycznych istnieje od dekady. Dziś jest wart ledwie połowę tego, co w 2010 r. Spółki dusi polityka.

Publikacja: 11.06.2019 20:42

Indeks rozczarowań. Polska energetyka spada w przepaść

Foto: Adobe Stock

Niemal 48 proc. – tyle stracił na wartości indeks WIG-energia, odkąd 1 stycznia 2010 r. pojawił się jako indeks branżowy na GPW.

Bez względu na to, jak dobrze lub źle radzą sobie poszczególne firmy, to właśnie ten indeks jest wyznacznikiem kondycji energetyki. – Każdy inwestor, analizując poszczególne rynki i sektory – bo też takich indeksów sektorowych jest więcej – szuka szerszego ujęcia dla oceny określonych trendów. Analiza indeksu WIG-energia niewątpliwie ułatwia uczestnikom rynku ocenę tendencji panujących wśród reprezentantów tego sektora na GPW – mówi nam Piotr Cieślak, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.

CZYTAJ TAKŻE: Banki odwracają się od węgla. Ostrołęka to koniec?

Czterej jeźdźcy GPW

Jedno na WIG-energia nie zmieniło się przez tę dekadę: dominacja dużych państwowych koncernów. Mamy tu komplet naszych krajowych potęg – od Enei przez Energę, PGE po Tauron. WIG-energia to w zasadzie historia losów i postrzegania tej czwórki.

Wystarczy zresztą spojrzeć na to, jak kształtuje się ich procentowy udział w indeksie: tylko PGE stanowi ponad 52 proc. WIG-energia, podczas gdy pozostałe trzy państwowe firmy stanowią razem około 36 proc.

Osiem kolejnych firm – w tym czeski CEZ czy litewskie Inter RAO Lietuva – odgrywają tu role marginalne, nawet jeśli radzą sobie nieźle, to wpływ na WIG-energia ma to, co najwyżej, wizerunkowy.

Jak wspomniał w rozmowie z „Rzeczpospolitą” niezależny ekonomista Piotr Kuczyński, gdyby mierzyć atrakcyjność firm z tej branży wyłącznie popytem na prąd w Polsce, to firmy te byłyby gwiazdami, a indeks byłby giełdowym panteonem gwiazd.

Tak jednak nie jest. – Spadki w WIG-energia to niewątpliwie kwestia wyników poszczególnych spółek, obniżonego zaufania do przedsiębiorstw z udziałem Skarbu Państwa oraz ogólnego zniechęcenia do rynku i dekoniunktury giełdowej – bo słabe notowania możemy przecież zaobserwować nie tylko wśród spółek energetycznych, ale też w wielu mniejszych i większych firmach prywatnych – podkreśla Piotr Cieślak.

To prawda. GPW ma za sobą słabe lata i trudno byłoby oczekiwać, że nie odbije się to na rynku notowanych na parkiecie firm energetycznych.

CZYTAJ TAKŻE: Czy producenci prądu zawalczą o podwyżki

Ręczne sterowanie

Słabość jest widoczna gołym okiem, jednak analitycy najchętniej odmawiają rozmów na ten temat, ewentualnie zastrzegają sobie anonimowość.

– Powody są oczywiste – mówi nam jeden z nich. Można tu wymieniać zarówno „ręczne sterowanie” kadrami w spółkach, w sumie nic nowego, lekceważenie zdania i protestów mniejszościowych akcjonariuszy, ale też kierowanie zarabianych przez koncerny energetyczne pieniędzy do sektora wydobywczego lub energetyki węglowej. Tak kupowano Bogdankę czy decydowano o rozbudowie elektrowni w Ostrołęce o nowy blok węglowy.

Nawet jeżeli transakcja formalnie warta jest złotówkę – jak zakup kopalni Breszcze przez Tauron – to wiadomo przecież, że w grę będą wchodziły setki milionów, które w zakup trzeba będzie jeszcze włożyć.

Piotr Cieślak nieco inaczej formułuje listę inwestorskich zarzutów. – Na niechęć do dużych koncernów energetycznych składa się szereg elementów: swoją rolę odgrywają tu choćby czynniki polityczne, zamieszanie wokół rekompensat za podwyżki cen energii, wiązanie firm energetycznych z sektorem górniczym, decyzje związane z dywidendami. Ponadto każdy ma świadomość, że ta branża wymaga bardzo dużych inwestycji – wymienia.

""

Polska energetyka wciąż opiera się na węglu. Fot. Shutterstock

Foto: energia.rp.pl

CZYTAJ TAKŻE: Ceny zaskakują. Polski rynek węgla odrywa się od światowego

Polityczna stopa zwrotu

No właśnie, popychana w stronę węgla (w taki czy inny sposób) jest zarazem skazywana na potężne wydatki związane z wykupem zielonych certyfikatów. Te koszty dałoby się zbić zwrotem w stronę alternatywnych, czystszych źródeł energii. Zwrotem, który politycznie nikomu nie przyniesie tak wielkich korzyści, jakie daje obrona górnictwa do upadłego.

„Nieprawdopodobne” – gdyby poprosić analityków o podsumowanie perspektyw zmian w branży jednym słowem, zapewne użyliby właśnie tego. – Ciężko jest mi wyobrazić sobie, że ten indeks odżyje, bo ciężko wyobrazić sobie jakiś korzystny podział gotówki z akcjonariuszami, gdyby takowa się tam pojawiła – kwituje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” jeden z analityków. – Skądinąd, gdyby pojawiła się tam gotówka, to powinna zostać przeznaczona na pilne potrzeby, jak zmiana miksu energetycznego na „zieleńszy”, co jeszcze bardziej odsuwa perspektywę np. dywidend – przekonuje inny.

Bez energii ani rusz

Wiceszef SII woli widzieć perspektywy WIG-energia w dłuższej i bardziej oderwanej od polityki perspektywie. – Generalnie, energetyka jako branża jest mniej popularna niż lata temu. Jak w każdym segmencie rynku i tu mamy wahania – ale wiemy też, że bez względu na wszystko energia będzie dostarczana i sprzedawana, dla gospodarki i do gospodarstw – uspokaja.

– Spółki energetyczne muszą jednak stopniowo dostosowywać się do zmieniającego się otoczenia i wymagań regulacyjnych i środowiskowych – zastrzega. – Zachowanie indeksu WIG-energia zacznie się poprawiać pewnie w chwili, gdy poprawi się aura wokół rynku jako całości. Biorąc pod uwagę skalę przecen firm energetycznych czy też ich bieżące wyceny księgowe, w jakimś momencie i tu przyjdzie zainteresowany kapitał. Każdy segment w końcu, w jakimś momencie, zaczyna zyskiwać na popularności – ucina.

CZYTAJ TAKŻE: Te spółki to najbardziej rentowne biznesy na giełdzie

Piotr Kuczyński niezależny analityk ekonomiczny

Żeby WIG-energia odżył, należałoby stworzyć odpowiednie środowisko dla rozwoju OZE. Uzgodnić zmiany regulacyjno-państwowe, które pozwoliłyby dużym firmom inwestować duże pieniądze w tego typu źródła. I wreszcie ograniczyć wydobycie węgla i używanie go jako paliwa do wytwarzania energii. Nie mamy szans na osiągnięcie wyznaczonych progów, ale trzeba się w tę stronę przemieszczać. Jak się stworzy odpowiednie warunki, to na świecie jest mnóstwo pieniędzy na inwestycje.

Górki i dołki branżowego indeksu

Przez pierwszą część mijającej dekady mogło się wydawać, że polska energetyka ma przed sobą górki i dołki. Druga część tego okresu przypomina jednak marsz w przepaść: spadki od wiosny do zimy 2015 roku sięgnęły 40 proc. Tak samo było między jesienią 2017 r. a wiosną 2018 r., kiedy to indeks spadł o 25 proc., a kapitalizacja państwowych koncernów stopniała w sześć miesięcy o 12,5 mld złotych. Największe szkody – przynajmniej na GPW – przyniosło wprzęgnięcie ich do realizacji polityki bieżącej ekipy. Weźmy choćby pod uwagę rekordy WIG-energia. Szczyt wypadł w październiku 2014 r., kiedy to wartość indeksu dobiła do 4825,49 pkt. Dołek przydarzył się miesiąc temu, 8 maja br., kiedy WIG-energia sięgnął historycznego dna – nieco ponad 2022 pkt.

Niemal 48 proc. – tyle stracił na wartości indeks WIG-energia, odkąd 1 stycznia 2010 r. pojawił się jako indeks branżowy na GPW.

Bez względu na to, jak dobrze lub źle radzą sobie poszczególne firmy, to właśnie ten indeks jest wyznacznikiem kondycji energetyki. – Każdy inwestor, analizując poszczególne rynki i sektory – bo też takich indeksów sektorowych jest więcej – szuka szerszego ujęcia dla oceny określonych trendów. Analiza indeksu WIG-energia niewątpliwie ułatwia uczestnikom rynku ocenę tendencji panujących wśród reprezentantów tego sektora na GPW – mówi nam Piotr Cieślak, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.

Pozostało 91% artykułu
Elektroenergetyka
Kolejny alarmujący raport. Rosną wątpliwości o stan bezpieczeństwa energetycznego
Elektroenergetyka
Bez pilnych działań polskiej gospodarce grożą braki prądu
Elektroenergetyka
Chiny uchwaliły rewolucyjne prawo energetyczne
Elektroenergetyka
PSE przestrzega: braki rezerwy mocy w energetyce mogą się powtarzać
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Elektroenergetyka
Polsce nie zabrakło mocy do produkcji prądu. NIK przestrzega jednak na przyszłość