Mieszkańcy Łańcuta mieli się skarżyć, że węgiel, który do nich trafia za pośrednictwem gminy, nie posiada odpowiednich certyfikatów. – Węgiel składowany jest na składzie firmy (wynajętej przez miasto – red.), a następnie wydawany mieszkańcom na podstawie faktur wystawionych przez Urząd Miasta Łańcuta. Nie ma opóźnień w dostępie do węgla – wskazuje nam biuro prasowe miasta, informując, że skargi na jakość zdarzają się sporadycznie. Zaznacza, że firma, która w imieniu miasta sprzedaje węgiel, przedstawia certyfikaty sprzedawanego surowca.
Ale problem certyfikacji węgla z importu jest często podnoszony w debatach samorządowych i centralnych.
Czy z perspektywy Warszawy widać tę sprawę? – Jeśli się zdarzają sytuacje wynikające z opóźnienia dowozu certyfikatów, to są jedynie problemy natury administracyjnej – słyszymy od naszych źródeł w rządzie. Dowiadujemy się, że faktycznie – mogą pojawić się opóźnienia w wydawaniu tych certyfikatów. Jednocześnie słyszymy, że nie ma takiej prawnej możliwości, aby wydawany węgiel nie posiadał certyfikatu jakości i pochodzenia. – Sprzedawanie surowca w inny sposób to przestępstwo – mówi nasze źródło.
Czytaj więcej
Ceny węgla w portach ARA spadły do poziomu sprzed wojny. Nie są to dobre wieści dla samorządów, które miały zapewnić mieszkańcom to paliwo.
Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla, pytany o jakość importowanego węgla, wskazuje, że parametrowo ten importowany surowiec jest zbliżony do węgla krajowego. Pytany o proces certyfikacji potwierdza, że prawo w tym aspekcie jest jasne i rygorystyczne, trudno więc je obejść. – Praktyka jest taka, że takie dokumenty, jak faktura i certyfikaty jakości, są przekazywane klientowi w punkcie sprzedaży, czyli najczęściej w gminie, a firma, z którą gmina ma podpisaną umowę, przy odbiorze pozostawia jedynie dokument odbioru – wyjaśnia. Eksperci wskazują jednak, że transport może przyczyniać się w sposób naturalny do kruszenia surowca.