Szefowie firm powiązanych z Gazpromem i rozbudową gazociągu Nord Stream 2 coraz głośniej lobbują przeciwko zaostrzeniu sankcji wobec Rosji. Dyrektor zarządzający spółki Nord Stream 2 AG (należy wyłącznie do Gazpromu) Matthias Warnig ostrzegł, że konsekwencje takiego kroku będą ogromne. – To się odbije echem od Chin po Europę Zachodnią – cytuje Warniga gazeta „Handelsblatt”. Warnig to były agent enerdowskiej bezpieki Stasi, który po zjednoczeniu Niemiec osiadł w Rosji i tu związał się z Gazpromem.

Warnigowi wtóruje prezes austriackiego OMV Rainer Zele: – W interesie Europy jest samodzielne zapewnienie stabilnych i bezpiecznych dostaw gazu. Dlatego z europejskiego punktu widzenia dodatkowy gaz z Rosji jest niezbędny, bo wydobycie własne tego surowca w naszym regionie spada – argumentował Austriak.

Projekt uchwalony przez amerykański Senat w połowie czerwca to sankcje tzw. drugiego stopnia. Obejmują one obywateli i firmy nie tylko amerykańskie, ale też krajów trzecich. Dotyczą podmiotów inwestujących w projekty energetyczne, budowę gazociągów i elektrowni jądrowych w Rosji. A to oznacza, że pod sankcje podpada szwajcarska firma Allseas, która już układa rury na dnie Morza Czarnego (gazociąg Turecki Potok do Turcji). Szwajcarzy mieliby też być wykonawcą podmorskiej części Nord Stream 2. Po wycofaniu się Allseas z budowy rosyjskich gazociągów nie będzie chętnych, by zająć miejsce Szwajcarów.

Gazprom zdaje sobie sprawę z zagrożenia.