Z pewnością droższe będą i ropa, i metale przemysłowe. Lepsza sytuacja zapowiada się na rynkach artykułów rolnych. Ale od lat na rynkach nie było tyle niepewności. Na razie pewny jest silny dolar, w którym notowane są ceny surowców. – Będziemy świadkami niewielkiego odbicia cen na rynkach surowcowych – uważa John Baffes, szef analityków Banku Światowego. Według BŚ ceny metali przemysłowych wzrosną o ok. 4 proc., bo planowane ograniczenia wydobycia dotyczą nie tylko ropy naftowej.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że średnia cena ropy Brent w 2017 r. będzie wyższa od tej zanotowanej w mijających 12 miesiącach – bliskiej 45 dolarom. Ale o ile?
Według Banku Światowego średnia cena ropy naftowej w 2017 roku wyniesie 55 dol. za baryłkę. Nadal tanio, ale już nie bardzo tanio, do czego zdążył przywyknąć rynek. Ostatecznie notowania tego surowca zależeć będą przede wszystkim od przestrzegania przez producentów surowca porozumienia w sprawie ograniczenia wydobycia, które ma obowiązywać przez pierwsze sześć miesięcy 2017 r. Jeśli OPEC i Rosja rzeczywiście zmniejszę produkcję zgodnie z zapowiedziami, to początek przyszłego roku przyniesie dalszy wzrost cen ropy i na giełdzie naftowej w Londynie szybko możemy zobaczyć przekroczenie poziomu 60 dolarów. – W takiej sytuacji polscy kierowcy muszą się liczyć z tym, że tankowanie będzie droższe i w pierwszych miesiącach 2017 r. na stacjach poziom 5 złotych za litr 95-oktanowej odmiany benzyn czy oleju napędowego może znowu zacząć straszyć kierowców – uważa Grzegorz Maziak, szef analityków e-petrolu.
Ale są na tym rynku i dobre wiadomości i jakaś nadzieja, że ostrej zwyżki cen nie będzie. Bo z jednej strony OPEC i kilku producentów nienależących do kartelu zapowiada cięcie wydobycia, a z drugiej rośnie ono jednak i w Stanach Zjednoczonych, i w Libii, która nie podlega ustaleniom OPEC. Ten efekt jednak będzie poważnie ograniczony i z pewnością nie wyhamuje wzrostu cen w pierwszych miesiącach 2017 r., bo nie zastąpi brakujących 1,2 mln baryłek surowca dziennej produkcji z OPEC.
Importerzy jednak doskonale pamiętają, że kartel w minionych latach często miał problem z przestrzeganiem ustalonych przez siebie limitów wydobycia, a współpraca OPEC z Rosją także nie układała się najlepiej. – Jeśli pierwsze dane na temat przestrzegania warunków porozumienia (te powinny być znane pod koniec stycznia) pokażą, że skala cięć w produkcji jest dużo niższa od ustalonych poziomów, to na rynku naftowym możemy spodziewać się mocnej przeceny. W takim optymistycznym dla kierowców scenariuszu ceny paliw powinny zacząć zauważalnie spadać już w lutym przyszłego roku – dodaje Maziak.