Od początku sierpnia Urząd Regulacji Energetyki (URE) rozsyła do stacji paliw w całym kraju wezwania do zapłaty. Jak ustaliliśmy, chodzi o kwoty od kilkunastu do nawet blisko 100 tys. zł. – Chodzi o opłatę koncesji za rok 2011. Tyle że operatorzy stacji już dawno zapłacili za koncesje. Podwójna opłata z tytułu udzielonej koncesji za dany rok to skandal – alarmuje Marek Pietrzak, prezes Stowarzyszenia Niezależnych Operatorów Stacji Paliw (SNOSP).
Kosztowne przeoczenie
Zdaniem URE problem w tym, że właściciele stacji nie wystąpili, jak wymagają tego przepisy, na 18 miesięcy przed wygaśnięciem koncesji, o jej przedłużenie. Gdy te się kończyły, uiścili opłatę roczną, ale ich koncesje faktycznie wygasły w marcu 2011 r. Tymczasem opłata pobierana jest za rok z góry bez względu na liczbę miesięcy jej obowiązywania. URE uznało więc, że ci, którzy nie przedłużyli koncesji, zapłacili za ostatni okres obowiązywania poprzednich praw (trzy miesiące), a za nowe koncesje za 2011 r. muszą uiścić dodatkową opłatę.
– Jeśli nie uregulujemy opłat, grozi nam egzekucja komornicza. Którego właściciela małej stacji stać na to, by wyłożyć kilkadziesiąt tysięcy złotych za to, co już było opłacone – oburza się Pietrzak.
Szacuje się, że problem dotyczy około 300 placówek, czyli co dziesiątej niezależnej stacji paliw w kraju, ale też hurtowni zajmujących się obrotem benzyną i dieslem.
– Sprawa jest poważna. Liczymy, że uda się znaleźć rozwiązania, by zdjąć ten haracz z firm paliwowych – zaznacza Halina Pupacz, prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych (PIPP). – Karygodne jest to, że URE obudziło się dopiero po pięciu latach – dodaje Pietrzak.