Kartel producentów ropy OPEC co chwilę przypomina, że na mocy decyzji z listopada, od początku 2017 r. zmniejszył wydobycie o 5 proc. Do tego porozumienia mieli się przyłączyć także producenci spoza kartelu, ale poza deklaracjami nic nie słychać, by rzeczywiście mieli tak zrobić.
Nic więc nie wskazuje na to, aby ropa miała podrożeć ponad 60 dol. za baryłkę gatunku Brent. Sekretarz generalny kartelu Mohammed Barkindo mówi teraz jedynie, że rynek powinien się ustabilizować. Na jakim poziomie? Na razie trudno powiedzieć. Wiadomo tylko, że Wenezuelczykom, którzy przechodzą przez najgłębszy w historii kryzys gospodarczy marzy się przynajmniej 70 dol. za baryłkę.
– Początek roku nie przynosi wyraźnych podwyżek na rynku paliw – powiedział „Rzeczpospolitej” Grzegorz Maziak, szef analityków firmy e-petrol. – Nie spełniły się czarne scenariusze, według których wchodzące w życie porozumienie OPEC i producentów spoza kartelu przełoży się na wyraźny wzrost cen ropy i w dalszej kolejności na wyższe koszty tankowania.
Zdaniem analityka na światowych rynkach widać także od dłuższego czasy efekty aktywności amerykańskich nafciarzy. I rzeczywiście wydobycie w USA wzrosło i wynosi już po 9 mln baryłek dziennie, czyli jest najwyższe od kwietnia.
– Ten spokojny początek roku na rynku naftowym powoduje, że w czasie ferii średnie detaliczne ceny benzyny 95-oktanowej i oleju napędowego nie przekroczą w Polsce 5 zł za litr. Co więcej, w perspektywie do końca stycznia powinniśmy zobaczyć nawet obniżki, choć ich skala zapewne nie przekroczy kilku groszy na litrze. W okresie ferii najczęściej spotykane na stacjach ceny E95 i diesla powinny się mieścić w przedziale 4,50–4,80 zł za litr – dodaje Grzegorz Maziak.