W ostatni piątek ropa kosztowała po 50,88 dol. za baryłkę. W poniedziałek, 22 sierpnia, staniała do 50,22 dol. i w najbliższych dniach nie powinna drożeć, bo nie ma ku temu powodów. Wpływ impulsu spowodowany zapowiedzią wrześniowej konferencji producentów już się wyczerpał i mało kto wierzy, żeby rzeczywiście mogło podczas niej dojść do jakiegokolwiek porozumienia o ograniczeniu produkcji. Nie zamierzają jej zmniejszać ani Saudyjczycy, ani Irańczycy, ani Irakijczycy. Wprost przeciwnie – te trzy kraje członkowskie kartelu mówią cały czas o wzroście wydobycia. I konsekwentnie do niego drążą.
Rosnący eksport z Chin, większa podaż z Arabii Saudyjskiej, przybywające odwierty łupkowe w Stanach Zjednoczonych – to wszystko powody dla których ropa nie jest w stanie podrożeć więcej, niż do 50 dol. i kilkunastu centów. Najbardziej optymistyczne dla importerów informacje docierają z USA, gdzie zmieniła się technologia poszukiwania ropy łupkowej, a odwierty pionowe – droższe – zastąpiły tańsze – poziome.
Zdaniem analityków najniższe ceny ropy – mieszczące się w widełkach 20-30 dol. za baryłkę – mamy już za sobą. Ich efektem było drastyczne cięcie inwestycji w branży. Nie ma jednak wątpliwości, że ostatnie podwyżki cen, poza spekulacją, nie mają żadnego uzasadnienia.
Wiadomo, że coraz więcej ropy będzie w USA, że Irak w ciągu kilku najbliższych dni zwiększy wydobycie o przynajmniej 150 tys. baryłek dziennie, ponieważ zostanie przywrócona eksploatacja na polach Baba Gorgor, Jambour i Chabbaz w Kirkuku. Obecnie eksport iracki sięga 3,71 mln baryłek dziennie, ale część rurociągów, którymi jest przesyłana ropa jest kontrolowana przez Regionalny Rząd Kurdyjski, który np. w marcu wstrzymał przesył, ponieważ narodowy iracki koncern naftowy – NOC zalegał z opłatami.
Irakijczycy eksportowali więcej ropy przed konfliktem z Państwem Islamskim, które zajęło część roponośnych terenów. Teraz jednak Irak, który jest 2. co do wielkości eksporterem ropy w OPEC, chce powrócić do wydobycia w wysokości 4,78 mln baryłek ropy dziennie.