– Na razie ustalono warunki brzegowe. Wciąż są spore rozbieżności w zakresie oczekiwań stron co do wypłaty rekompensat przez Lietuvos Geležinkeliai (koleje litewskie – red.) na rzecz Orlenu z tytułu zawyżanych stawek przewozowych – tłumaczy nam osoba znająca szczegóły sprawy.
Warszawa i Wilno praktycznie dogadały się co do wysokości przyszłych taryf transportowych. Po stronie litewskiej nie ma jednak zgody co do odbudowy torów, które prowadziły z rafinerii Orlen Lietuva (Możejki) na Łotwę.
Pasmo błędów
Litwini rozebrali tory osiem lat temu, po tym jak wcześniej Rosjanie zamknęli ropociąg do Możejek, czym odcięli polskiej firmie jedną z dróg transportu paliw i skazali ją na monopol Lietuvos Geležinkeliai (LG). Część ekspertów twierdzi, że od początku wejście Orlenu na Litwę (inwestycja ta od 2006 r. kosztowała płocki koncern prawie 6 mld dol.) było błędem.
– Ta karygodna akwizycja była podobno sprytną pułapką dla ówczesnego rządu, zastawioną przez zarząd Orlenu, liczący na splendor i zachowanie stanowisk. Kaskada pomyłek, a przede wszystkim podpisanie umowy w czasie, gdy od prawie pół roku ropa nie płynęła już rurociągiem do Możejek, było wyrazem arogancji i braku wyobraźni. Ogromnym błędem było też późniejsze wykupienie ostatniego pakietu akcji Możejek od rządu litewskiego, nawet jeśli tak przewidywały zapisy umowne – komentuje Janusz Wiśniewski, były wiceprezes Orlenu.
Jego zdaniem spółce zabrakło wsparcia wszystkich następnych rządów. – Nie umiem sobie wyobrazić takiej bezczynności w wykonaniu żadnego prezydenta, premiera czy kanclerza z europejskiego kraju. Za to w ramach polityki UE martwimy się o bezpieczeństwo energetyczne Litwy w zakresie infrastruktury rurociągów gazowych czy energetyki nuklearnej – dziwi się nasz rozmówca.