Cena baryłki ropy gatunku Brent przekroczyła 40 dolarów, a zwyżkom nie zaszkodziło nawet to, że do Europy trafił właśnie na pokładzie tankowca pierwszy od wielu lat transport irańskiego surowca. Od dołka z 20 stycznia cena ropy Brent wzrosła aż o 41 proc. Podobnie mocno drożała w tym czasie ropa gatunku WTI, która kosztowała w poniedziałek 36,6 dol. za baryłkę.
Zdaniem analityków ropa powinna jeszcze zdrożeć w nadchodzących miesiącach, choć ceny, podobne jak dwa lata temu, czyli około 90 dolarów za baryłkę, wydają się być z wielu powodów niemożliwe do osiągnięcia ani w tym, ani w przyszłym roku.
Lepsze nastroje
Mediana prognoz analityków zebranych przez agencję Bloomberga mówi, że baryłka ropy WTI będzie kosztowała na koniec roku 45,9 USD. Najbardziej „byczo” nastawieni są analitycy Citigroup spodziewający się ropy po 55 dol. za baryłkę. Najbardziej sceptycznie zaś nastawieni są analitycy australijskiego Westapac Banking Corp., którzy prognozują, że na koniec roku baryłka ropy WTI będzie kosztowała 30 dol., czyli potanieje.
– Rajd na rynku ropy trwa już trzeci tydzień; krótkie pozycje są nadal redukowane, ponieważ prognozy wykazują oznaki poprawy. Pomimo negatywnych fundamentów pewną pociechę dla inwestorów stanowią: stałe spowolnienie wydobycia w Stanach Zjednoczonych, zakłócenia podaży w krajach OPEC oraz coraz większe oczekiwania dotyczące ograniczenia produkcji na przewidzianym na 20 marca spotkaniu OPEC i państw spoza OPEC – wyjaśnia Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych Saxo Banku.
O wyraźnej zmianie nastrojów na rynku świadczy choćby to, że zaczął on słabiej niż dawniej reagować na niekorzystne wiadomości. – Jednym z tweetów tygodnia była reakcja na kolejny wzrost zapasów ropy w Stanach Zjednoczonych, który mimo to nie przeszkodził wzrostowi cen pod koniec dnia: „Bessa nie kończy się po dobrych wiadomościach, a wówczas, gdy ceny przestają spadać na skutek złych wiadomości” – dodaje Hansen.