Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen, ocenia, że cena ropy naftowej nadal może mocno spadać, głównie z powodu wyjątkowo dużej nadpodaży surowca na rynku.
– Kiedy ropy jest za dużo, jak obecnie, jej cena może być niemal dowolnie niska. Biorąc pod uwagę obecnie znane czynniki, sądzę jednak, że kurs spadnie co najwyżej do około 20 dol. za baryłkę – mówi Czyżewski.
Rafinerie i zapasy
Zauważa, że na rynku istnieją dwie istotne możliwości zagospodarowania nadwyżek ropy. Chodzi o zwiększenie jej przerobu przez rafinerie i gromadzenie większych zapasów. W ostatnich miesiącach zarówno zapasy, jak i przerób były jednak stosunkowo wysokie i dalsze możliwości ich zwiększania są już ograniczone. Poza tym nadal szybciej rośnie wolumen wydobywanej ropy niż zgłaszane zapotrzebowanie. Na rynku aktywnie działają też inwestorzy zajmujący się jedynie handlem.
– Wielu z nich, kupując kilka miesięcy temu surowiec, myślało o jego późniejszej odsprzedaży z zyskiem. Dziś okazuje się, że na zyski w najbliższym czasie nie mają co liczyć – twierdzi Czyżewski. To oznacza, że muszą się zdecydować, czy dalej trzymać surowiec, ponosząc rosnące koszty jego magazynowania czy ograniczać straty i sprzedać posiadaną ropę. Wielu postanawia ją sprzedać. W długim okresie ekonomista Orlenu oczekuje jednak dużych wzrostów cen ropy ze względu na rosnące koszty jej wydobycia z nowych, coraz trudniejszych złóż.
Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-petrol.pl, również nie wyklucza w najbliższych miesiącach spadku kursu ropy do 20 dol. Jego zdaniem średnia cena w całym roku będzie jednak wyższa, bo może sięgnąć 40 dol. – Wiele zależy tu od tempa zwiększania eksportu przez Iran. Jednocześnie nie wiemy, czy są realne szanse na porozumienie Rosji i krajów OPEC w sprawie ograniczenia wydobycia – twierdzy Bogucki. Jego zdaniem do istotnej zwyżki powinno dojść w drugiej połowie roku.