Prezes wiecznie żywy, bo swój

Aleksiej Miller kieruje Gazpromem od 20 lat i będzie szefem koncernu przez kolejną pięciolatkę. Zawdzięcza to prezydentowi Rosji, którego od lat 90-tych XX w jest najbliższym i najwierniejszym podwładnym.

Publikacja: 25.02.2021 15:10

Prezes wiecznie żywy, bo swój

Foto: Alexey Miller, chief executive officer of Gazprom PJSC/Bloomberg

Rada Dyrektorów państwowego Gazpromu wybrała jednogłośnie Aleksieja Millera prezesem koncernu na kolejne pięć lat. Miller kieruje Gazpromem od 2001 r. W głośnym filmie Aleksiej Nawalny pokazał niedawno, dlaczego ten przeciętny mieszkaniec St. Petersburga zrobił taką oszałamiającą karierę.

Właściwe miejsce

Można powiedzieć, że Aleksiej Miller znalazł się we właściwym miejscu i we właściwym czasie.To miejsce to Leningrad (St. Petersburg), w którym przyszły prezes Gazpromu urodził się przed 59 laty. Pochodzi z rodziny o niemieckich korzeniach, choć świadczy o tym jedynie niezruszczone nazwisko. Rodzice pracowali w zamkniętych zakładach zbrojeniowych, jakich w Związku Sowieckim było wiele.

Praca w takich miejscach czyniła Rosjan zamkniętymi i nieufnymi (mieli obowiązek zachowania tajemnicy nawet przed najbliższymi), a także bardzo dyspozycyjnymi. Rosyjscy Niemcy nadawali się do niej najlepiej. Domowa atmosfera wszechobecnej tajemnicy i otoczenia, w którego zakamarkach mogą się kryć wrogowie, wydaje się ukształtowała charakter przyszłego najpotężniejszego menadżera Rosji.

W latach breżniewowskiej stagnacji młody Miller wybrał kierunek i uczelnię, które pomogły mu w karierze. Studiował ekonomię w Leningradzkim Instytucie Ekonomiczno-Finansowym i był studentem pilnym, dostawał nagrody i pochwały za wyniki.

Tutaj też obronił pracę doktorską i zetknął się ze środowiskiem klubu Synteza – postępowych ekonomistów skupionych wokół Anatolija Sobczaka. Nie stał się jednak samodzielnie myślącym i oceniającym świat reformatorem. Wolał karierę urzędnika wypełniającego dokładnie polecenia przełożonych. Tu także przydała się jego niemiecka cecha charakteru.

""

Alexei Miller, chief executive officer of OAO Gazprom, left, and Viktor Zubkov. Bloomberg

energia.rp.pl

W 1991 r. przeszedł do pracy do leningradzkiego ratusza i tu miało miejsce spotkanie, które na zawsze odmieniło życie zamkniętego w sobie urzędnika. Młody Miller spotkał innego leningradczyka, który nadał jego nudnej dotąd biografii przyspieszenia i blasku. Były kagiebista Władimir Putin był wprawdzie typem podobnie introwertycznym jak Miller, ale w odróżnieniu od młodego Aleksieja niezwykle ambitnym i bardzo wysoko mierzącym.

W Millerze Putin znalazł idealnego podwładnego. Przez pięć lat kierowania ratuszowym wydziałem kontaktów z zagranicą przekonał się, że niezależnie od tego, jak wysoki stołek Miller zajmie, zawsze pozostanie lojalny i dyspozycyjny wobec szefa.

Miller jako zastępca Putina tworzył pierwsze strefy ekonomiczne w mieście. Ściągnął tam takie giganty, jak Coca-Cola i Gillette czy największy browar Rosji – Baltika (dziś Carlsberg), oraz Dresdner Bank. Wyrobił sobie masę kontaktów w świecie wielkiego biznesu, ale ani razu nie wykorzystał ich wbrew woli szefa.

Aleksiej Nawalny przedstawił w swoim filmie ciemną stronę relacji obu urzędników. Miller miał być pośrednikiem w łapówkach, które miał przyjmować Putin za dopuszczenie biznesu do intratnych kontraktów w mieście. Za takie zasługi Miller dołączył do bardzo wąskiego grona najbliższych współpracowników przyszłego prezydenta Rosji.

Gazowy fotel

W 1996 r. mer Anatolij Sobczak przegrał wybory i jego drużyna się rozpadła. Miller nie musiał się jednak martwić o pracę; w St. Petersburgu zyskał już opinię wysoko ustosunkowanego, więc na szefa firm chciało go wielu nowych rosyjskich bogaczy. Przez trzy lata pracował w zarządzie portu miejskiego, potem kierował Kompanią Rurociągową.

Początkiem zawrotnej kariery okazał się rok 2000. Wtedy wybory prezydenckie wygrał Putin. I o dawnym zastępcy nie zapomniał. Miller został wiceministrem energetyki. Według mediów i analityków to on wynegocjował wtedy z OPEC utrzymanie wysokiej ceny ropy. Nic dziwnego, że w 2001 r. miał zostać szefem resortu. Ale, ku zaskoczeniu wielu, odmówił.

Czyżby po raz pierwszy samodzielnie zdecydował o karierze? Nie. Dostał bowiem, i o tym wiedziało niewielu, życiową propozycję. W czerwcu został wybrany na prezesa Gazpromu, największego koncernu Rosji i światowego lidera w produkcji gazu. I nie miało tu znaczenia, że o tym surowcu nie wiedział nic, nie znał się na jego wydobyciu ani na rynkach. Najważniejsze było to, że był człowiekiem Putina.

""

Vladimir Putin, Russia’s prime minister, left, is shown a display of the new Nord Stream pipeline by Alexei Miller, chief executive officer of OAO Gazprom, right, during an opening ceremony at the compression station near Vyborg, Russia, on Tuesday, Sept. 6, 2011. Gazprom will today start pumping natural gas into a $10 billion subsea pipeline from Russia to Germany, bypassing Ukraine, where disputes halted supplies to European customers twice since 2006./Bloomberg

energia.rp.pl

Nowy prezes od razu zapowiedział wzmocnienie roli państwa w koncernie. Dla ekspertów stało się jasne, że Gazprom Millera będzie robił to, co zechce Putin. A pierwszym zadaniem było przywrócenie firmy państwu – po dekadzie autorytarnych rządów poprzedniego szefa, Rema Wiachiriewa.

Miller i Wiachiriew to dwa bieguny tej samej planety – Rosji. Pierwszy – posłuszny wykonawca poleceń swojego patrona z Kremla, drugi – syn ubogich wiejskich nauczycieli, który zrobił karierę w amerykańskim stylu od pucybuta do miliardera.

Wiachiriew był człowiekiem Wiktora Czernomyrdina, pierwszego premiera Rosji po rozpadzie ZSRR. Gdy Czernomyrdin został ministrem przemysłu gazowego, Wiachiriew stał się jego zastępcą. Gdy przekształcił resort w Gazprom i stanął na jego czele, Wiachiriew został wiceprezesem. W 1992 r. Czernomyridin został premierem, a Rema zrobił szefem Gazpromu. Ten pozazdrościł oligarchom i urządził z Gazpromu swój folwark. Nie kłaniał się Kremlowi i robił po swojemu. Gazowego króla, jak nazywano prezesa, odwołał dopiero nowy i mocny władca Rosji, Władimir Putin.

Największy błąd

Miller zaczął rządy w Gazpromie od czystki. Nie znał się na gazie, więc wprowadził swoich ludzi, którzy się na tym znali. Podjął wtedy (luty 2002 r.) kluczową dla obecnej sytuacji na rynku gazu w Europie decyzję, która czkawką odbija się koncernowi do dziś: zrezygnował z budowy gazociągu Kobryń–Kapuszany Wielkie na terenie Polski i Słowacji.

Ta niewielka, 500-kilometrowa rura stanowiła najkrótszą i najtańszą drogę obejścia Ukrainy. Bez wydawania dziesiątków miliardów dolarów na gazociąg północny i Nord Steram 2; bez konfliktu z Unią i Ukrainą, Gazprom dawno już miałby swoją rurę zaopatrującą Unię z ominięciem Kijowa.

Sam Miller nazywał go wtedy najefektywniejszą trasą dostaw rosyjskiego gazu europejskim odbiorcom. I do dziś nie wiadomo, dlaczego wycofał się z tej inwestycji. Wiadomo, że całkowicie podporządkował rządy w Gazpromie rozkazom z Kremla. Z Putinem łączą go relacje przypominające stosunek majora do generała. Miller zazwyczaj „melduje” prezydentowi, co robi, używając słów znanych z wojska.

W 2005 r szef Gazpromu dostał pozew z sądu w USA. Akcjonariusze upadłego Jukosu pozwali m.in. Millera za domniemaną zmowę mającą na celu nacjonalizację Jukosu. Nawet gdyby przyszło mu płacić odszkodowania, to ma z czego. Jego roczny dochód szefa Gazpromu szacowany jest na 25–35 mln dol. („Forbes”, „Wiedomosti”).

To jemu przypisuje się wielki pałac w stylu klasycystycznym i kolorze niebieskim (kolor Gazpromu), wybudowany pod Moskwą, otoczony ogromnym parkiem i lasem. Okoliczni mieszkańcy są przekonani, że należy do Millera i nazywają to miejsce Millerhof. Gazprom te doniesienia zdementował. Do pałacu przyznał się jordański biznesmen. Jak ustaliły media – podwykonawca… Gazpromu.

Miller rzadko udziela wywiadów, o jego życiu prywatnym też wiadomo niewiele. Ma żonę Irinę i syna. Lubi narty i jest kibicem (oraz wiceprezesem) Zenita St. Petersburg, a pasjonuje się końmi i jeździectwem. Jego pasją wydają się też ordery. Ma ich kilkadziesiąt, m.in. kilka najwyższych odznaczeń państwowych i cerkiewnych, a także wysokie odznaczenia węgierskie, włoskie, ormiańskie i kazachskie.

""

AFP

energia.rp.pl

Kiedy w 2016 r kończyła się jego trzecia kadencja, media pisały o jego możliwym odejściu ze względu na stan zdrowia. Na zdjęciach Miller rzeczywiście nie wyglądał dobrze. Wielkie wory pod oczami, zmęczenie i opuchnięta twarz.

Dziś wygląda podobnie, ale spekulacji o jego odejściu już nie ma. Wydaje się pewne, że dopóki Putin będzie mieszkał na Kremlu, Miller będzie kierował Gazpromem zgodnie z wolą patrona.

Surowce i Paliwa
USA wyprodukowały pierwszy wzbogacony uran. Nerwowo na Kremlu
Surowce i Paliwa
Nowy zarząd Orlenu rodzi się w bólach
Surowce i Paliwa
Wymiana władz w firmach grupy Azoty nabiera tempa
Surowce i Paliwa
Posłanka KO: prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zarobków w Orlenie
Surowce i Paliwa
Kim jest Ireneusz Fąfara, nowy prezes Orlenu?