Choć prezydent Donald Trump zapewnia, że Stany Zjednoczone mają ogromne powierzchnie do magazynowania ropy, to i ich może nie wystarczyć. Nikomu nie potrzebny surowiec wlewa się do zbiorników szerokim strumienie. Magazyny komercyjne są zapewnione w 61 procentach. Największy z nich w Cushing w stanie Oklahoma (może pomieścić 61,3 mln baryłek) ma już tylko 19 proc. wolnej pojemności, poinformowała rządowa Administracja Informacji Energetycznej (EIA).


Przez tydzień koncerny zwiększyły zapasy o 9 mln baryłek do 527,6 mln baryłek zmagazynowały. Tyle jest w zbiornikach komercyjnych i rurociągach, w transporcie. W samych magazynach jest to 399 mln baryłek przy maksymalnym zapełnieniu obliczonym na 653,4 mln baryłek. Dlatego Biały Dom udostępnił też prywatnych spółkom magazyny Narodowej strategicznej rezerwy ropy (SPR). W kwietniu firmy składowały tam 1,1 mln baryłek, w maju i czerwcu może to być 23 mln baryłek, bo na tyle władze podpisały kontrakty z kilkunastoma firmami wydobywczymi, informuje agencja Bloomberg.

""

NYMEX/Bloomberg News

energia.rp.pl


Zgodnie z kontraktami firmy mają czas do marca 2021 r, by odebrać ze strategicznych magazynów swoją ropę. Opłatą za przechowanie będzie niewielka ilość zmagazynowanej ropy. Naftowe koncerny USA muszą liczyć na lepsze czasy. 20 kwietnia wydarzyła się rzecz bez precedensu w historii amerykańskich nafciarzy. Notowania ropy marki WTI osiągnęły historyczne dno. Cena spadła do minus 40,32 dolara za baryłkę. Wtedy Donald Trump polecił opracować program wsparcia sektora. Udostępnienie magazyn państwowych to jeden z punktów planu.