Śledztwo przeprowadzone przez konsorcjum organizacji pozarządowych, think tanków i portalu Politico ujawniło, jak rosyjski Łukoil z pomocą Bułgarii obchodzi unijny zakaz eksportu ropy.
W grudniu ubiegłego roku Komisja Europejska przyznała Bułgarii wyjątek od zakazu importu do końca roku 2024. Przyczyną było znaczące uzależnienie Bułgarii od surowca z tego kierunku – rafineria rosyjskiego koncernu Łukoil w Burgas nad Morzem Czarnym dostarczała wtedy 80 proc. diesla i benzyny używanych na bułgarskim rynku. Uznano więc, że Bułgaria potrzebuje czasu na zabezpieczenie dostaw z alternatywnych źródeł.
Z założenia ten wyjątek miał służyć dostarczaniu produktów z rosyjskiej ropy bułgarskim odbiorcom. Okazuje się jednak, że produkty rafinerii Łukoilu są wysyłane poza Bułgarię, w tym również do innych państw UE, i Rosja miała na tym do tej pory zarobić 1 mld euro. Co gorsza, proceder ten trudno nawet uznać za łamanie unijnego prawa, bo sankcje i wyjątek dla Bułgarii są tak skonstruowane, że łatwo znaleźć luki w mechanizmie. Jednak ten przykład pokazuje to, o czym eksperci mówią od dawna: sankcje nie są szczelne.
Czytaj więcej
Tak niskiej ceny na europejską markę Brent nie było od lipca. W środę na zakończeniu handlu za baryłkę płacono na giełdzie w Londynie poniżej 80 dolarów.
„Wybielanie” gazu i paliw z Rosji
Dochodzi to do polityków, i w czwartek Parlament Europejski przez aklamację przyjął rezolucję wzywającą do zacieśnienia reżimu sankcyjnego. W rezolucji wskazują na zdolność Rosji do obejścia środków, takich jak górny pułap cenowy ropy (wprowadzony przez UE i G7). Europosłowie zauważyli, że import do UE produktów naftowych wytwarzanych z rosyjskiej ropy z takich krajów jak Indie poszybował w górę, tworząc w zasadzie tylne drzwi dla dostaw kremlowskiej ropy do UE.