Będzie więcej mocy w wietrze, ale wiatraków szybciej nie będziemy budować

Zmieniona odległość farm wiatrowych od najbliższych zabudowań otwiera nam nowe możliwości rozwoju poprzez poszerzenie obszaru lokowania nowych turbin, a także pozwala na umiejscowienie farm wiatrowych w województwach, gdzie istnieje gęstsza zabudowa mieszkaniowa – mówi Krzysztof Wojtysiak, prezes Qair Polska.

Publikacja: 11.10.2024 04:47

Krzysztof Wojtysiak, prezes Qair

Krzysztof Wojtysiak, prezes Qair

Foto: Qair

Czy zmniejszenie odległości lokowania farm wiatrowych od najbliższych zabudowań z 700 do 500 metrów pozwoli na budowę nowych farm wiatrowych?

Ustanawianie barier w lokowaniu farm wiatrowych poprzez jedną sztywną odległość nie jest oparte na czynnikach merytorycznych, środowiskowych, lokalizacyjnych. Niemniej jednak zmniejszenie dystansu minimalnego do 500 metrów otwiera nam dodatkowe możliwości rozwoju poprzez poszerzenie obszaru lokowania nowych turbin, a także pozwala na lokalizowanie farm wiatrowych w województwach, gdzie lądowe farmy wiatrowe były dotychczas rzadkością. Nie zawsze jednak będziemy korzystać z możliwości bliższego usytuowania farm wiatrowych od najbliższych zabudowań. Wynika to bowiem z faktu, że zawsze badamy inne warunki oddziaływania na zabudowę, jak np. hałas, a także tzw. efekt migotania cienia, a więc rzucania cienia przez wiatrak.

Czy ten projekt pozwoli na przyspieszenie budowy nowych farm wiatrowych? Obecnie trwa to pięć–siedem lat.

Docelowo tak powinno się stać, ale minie sporo czasu, zanim wszystkie strony tego procesu, tj. firmy oraz samorządy, nauczą się realizacji przyspieszonej formy miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego (MPZP), a więc zintegrowanych planów inwestycyjnych. Może to zająć miesiące, a nawet lata ze względu na obawy samorządów co do interpretacji lub możliwości popełnienia błędów, a także odwoływania do sądów już uchwalonych ZPI. Dlatego też nie da nam to szybciej energii z wiatru do 2030 r. Jednocześnie uważamy, iż długoterminowo może to skrócić realizację MPZP. Chciałbym dodatkowo zwrócić uwagę na wątpliwości, jakie budzą uzgodnienia ZIP z sąsiednimi gminami. Konieczność uzyskania zgody na realizację inwestycji wiatrowej przez sąsiednią gminę może być pretekstem do rozgrywania innych interesów między samorządami. Ta procedura może być krótsza, ale nie dla każdej lokalizacji. Z kolei na plus trzeba dostrzec możliwość partycypowania finansowo firm przy sporządzaniu MPZP przez gminy. Te często nie mają środków na realizację takich planów.

Czytaj więcej

Cena maksymalna za prąd z morskich wiatraków będzie wyższa. Firmy nadal widzą ryzyka

Ustawodawca chce także usprawnić możliwość korzystania z 10 proc. energii wytworzonej z farmy wiatrowej przez mieszkańców sąsiadujących z taką inwestycją. Obecnie jednak te przepisy wydają się martwe…

To prawda. Taka możliwość w prawie istnieje od roku, ale nikt nie wie, jak z tych przepisów korzystać. Jest tu dużo niejasności. Ustawodawca powinien wprowadzić praktyczny instruktaż, jak korzystać z tego mechanizmu lub uprościć przepisy.

W tym roku dochodziło nawet do kilkudziesięciu nierynkowych redukcji mocy instalacji fotowoltaicznych dokonywanych przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne w efekcie nadmiaru energii z OZE. Jakie były koszty takich redukcji dla waszej firmy?

Koszty to kilka procent utraconych przychodów z perspektywy każdego projektu fotowoltaicznego. Patrząc na kwoty, to idą one w miliony złotych. Przysługują nam rekompensaty. Z uzyskanych do tej pory jednostkowych odszkodowań jest to średnio ok. kilkunastu złotych za MWh, a zdarza się czasami nawet ok. 1–2 zł za MWh. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że nie pokrywa to nam utraconego przychodu, bowiem fotowoltaika w Polsce ma ograniczony czas produkcji w roku. W bieżącym roku, a w szczególności na wiosnę, mieliśmy do czynienia z wieloma wyłączeniami instalacji fotowoltaicznych. Teraz, w okresie jesiennym, możemy tego samego spodziewać się w przypadku zarówno instalacji wiatrowych, jak i fotowoltaicznych. Skala wyłączeń może być nawet wyższa niż w lecie, gdyż na jesieni więcej energii produkujemy z farm wiatrowych. Musimy pamiętać, że to nie tylko kwestia mniejszych przychodów tego czy innego inwestora. Mniejsza pewność przychodów może zniechęcać banki do kredytowania takich inwestycji w przyszłości, co przełożyć się może na spowolnienie rozwoju OZE w Polsce.

Mówi pan o utraconych przychodach liczonych w milionach złotych, ale przecież do wyłączeń dochodzi wówczas, kiedy cena energii elektrycznej jest bardzo niska lub nawet zerowa. Więc ten utracony przychód jest wówczas niewielki…

To nie jest tak do końca. My jako spółka mamy zawarte umowy cPPA (Corporate Power Purchase Agreement, czyli długoterminowe zobowiązania na dostawy energii elektrycznej między dwiema stronami, zazwyczaj między producentem energii a odbiorcą – red.) na dostawę zielonej energii ze stałą ceną do różnych sieci handlowych, które są czynne w weekendy, jak np. Decathlon czy Żabka. Nasze kontrakty cPPA bazują na systemie – ile wyprodukowałeś, za tyle się rozliczasz. Kiedy dochodzi do wyłączeń, operator zapewnia tym sklepom energię z węgla. To nas dodatkowo kosztuje oraz tracimy ustalone zyski niezwiązane z ceną na rynku, lecz z ceną i formą produktu, jaką zaoferowaliśmy naszemu klientowi. Te firmy, podpisując z nami umowy, wypowiedziały się dosyć jasno, że chcą konsumować energię zieloną od Qair Polska.

Jak więc wyglądają rozmowy z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi dotyczącymi rekompensat?

Ten rok był pierwszym w historii, kiedy wyłączenia pojawiły się na tak dużą skalę. Dlatego też te rozmowy dopiero się zaczynają. Poza tym sami próbujemy obronić się przed tym zjawiskiem. Rozważamy instalacje magazynów energii na naszych instalacjach fotowoltaicznych i wiatrowych, które mogłyby ograniczać utraconą produkcję z takich źródeł. Musimy jednak powiedzieć sobie wprost: nawet magazyny energii nie pozwolą nam w 100 proc. uchronić się przed utratą energii.

Jaki może być koszt dobudowania takich magazynów energii do instalacji OZE?

Największym wyzwaniem jest zdefiniowanie modelu finansowania takich instalacji i przedstawienia instytucjom finansującym stabilnej formy uzyskiwania przychodów. To oczywiście naturalna faza rozwoju rynku. Naturalny etap, który musi nadjeść, abyśmy mogli maksymalnie wykorzystać energię z OZE.

Banki widzą te przychody?

Tu jest największy problem. Nikt wcześniej nie przetestował możliwości finansowania magazynów energii w oparciu o nieznane i nieprzetestowane instrumenty finansowe. Przydatny byłby tu więc mechanizm wsparcia ze strony państwa, jak np. aukcje dla magazynów energii lub kontrakty różnicowe, dotacje. Natomiast kiedy banki zobaczą, że te inwestycje mają stabilne źródła przychodów, pomoc ze strony państwa nie będzie już dalej potrzebna. W przyszłości magazyny energii mogą przejąć rolę szczytową elektrowni węglowych, które pracują przez kilka godzin w godzinach późnopołudniowych i wczesnowieczornych, a to da więcej miejsca na kolejne instalacje OZE i zwiększenie ilości zielonej energii w miksie energetycznym Polski.

Czy planujecie przy waszych instalacjach fotowoltaicznych oddanych do użytku w tym roku montaż magazynów energii?

W tym roku oddaliśmy do użytku trzy farmy fotowoltaiczne, w tym ostatnio w Golczewie o mocy 80 MW. Ona co prawda nie posiada jeszcze magazynu energii, ale przewidujemy, że będziemy ten projekt rozwijać na bazie naszego własnego dzielenia infrastruktury przyłączeniowej o nową farmę wiatrową i właśnie magazyn energii.

Branża wiatrowa skarżyła się w ostatnich latach na brak możliwości podłączenia instalacji do sieci. Spółki dystrybucyjne wskazują, że wydają na sieci miliardy złotych. Czy coś się poprawiło w ostatnim roku?

W naszym przypadku problem odmowy warunków przyłączeń instalacji OZE nie był tak kłopotliwy. W ostatnim półtora roku udało się nam pozyskać aż 2 GW warunków przyłączeń dla naszych przyszłych projektów. Oznacza, to, że mamy zbudowany stabilny portfel projektowy do prawie końca dekady. Faktycznie jednak ten problem jest istotny z innej perspektywy. Operatorzy sieci stosują maksymalne czteroletnie terminy, kiedy operator będzie gotowy na przyjęcie mocy. W efekcie firmy często czekają z gotowymi projektami, aż operator pozwoli na produkcję energii. Mamy wielu klientów, którzy chcieliby jak najszybciej skorzystać z naszej energii poprzez właśnie umowy cPPA. My jednak, wiedząc, że będziemy czekać cztery lata na podłączenie instalacji do sieci, czekamy z budową instalacji i nie możemy takich umów zawierać. Wielu inwestorów jednak nie chce czekać cztery lata, więc dochodzi też do handlu takimi pozwoleniami.

Odblokowanie przyłączeń instalacji OZE miało rozwinąć pomysł współdzielenia sieci. To jest już prawnie możliwe od roku, ale znów firmy narzekają na bariery prawne…

Procedury prawne nie sprzyjają jeszcze rozwojowi tego typu przyłączeń. Czas rozpatrzenia takich wniosków o przydzielenie sieci jest praktycznie nielimitowany. Jest wiele niejasności między inwestorami a operatorami. Nadal nie ma wytycznych, jak przebrnąć przez tę procedurę szybko. Jest ona niejasna, trwa długo i w efekcie nie ma efektów tego rozwiązania. Natomiast musimy to jak najszybciej wdrożyć, aby wykorzystać przede wszystkim istniejącą infrastrukturę do rozbudowy OZE i spełnienia naszych ambitnych planów i zobowiązań dotyczących czystej energii w Polsce.

Qair Polska

Krzysztof Wojtysiak

Krzysztof Wojtysiak od 2015 r. jest prezesem Qair Polska, a od 2023 r. jest też prezesem Qair Montenegro. Obydwie spółki są częścią międzynarodowej grupy energetycznej Qair International z siedzibą w Paryżu. Ma prawie 20 lat doświadczenia w pracy w branży energii odnawialnej zarówno w dużych przedsiębiorstwach państwowych, jak i w prowadzeniu spółek consultingowych oraz deweloperskich. Zarządzał polską filią niemieckiego dewelopera juwi AG oraz polską filią międzynarodowej grupy consultingowej Wind Prospect Ltd. W 2009 r. współtworzył i zarządzał firmą Ecovation Energy, której głównymi obszarami specjalizacji były techniczne due diligence i usługi zarządzania projektami w fazie rozwoju. Pracował także w międzynarodowych spółkach E.ON Climate & Renewables (obecnie RWE) w Monachium i ESB International w Dublinie, gdzie zarządzał projektami wiatrowymi

Czy zmniejszenie odległości lokowania farm wiatrowych od najbliższych zabudowań z 700 do 500 metrów pozwoli na budowę nowych farm wiatrowych?

Ustanawianie barier w lokowaniu farm wiatrowych poprzez jedną sztywną odległość nie jest oparte na czynnikach merytorycznych, środowiskowych, lokalizacyjnych. Niemniej jednak zmniejszenie dystansu minimalnego do 500 metrów otwiera nam dodatkowe możliwości rozwoju poprzez poszerzenie obszaru lokowania nowych turbin, a także pozwala na lokalizowanie farm wiatrowych w województwach, gdzie lądowe farmy wiatrowe były dotychczas rzadkością. Nie zawsze jednak będziemy korzystać z możliwości bliższego usytuowania farm wiatrowych od najbliższych zabudowań. Wynika to bowiem z faktu, że zawsze badamy inne warunki oddziaływania na zabudowę, jak np. hałas, a także tzw. efekt migotania cienia, a więc rzucania cienia przez wiatrak.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
OZE
Cena maksymalna za prąd z morskich wiatraków będzie wyższa. Firmy nadal widzą ryzyka
OZE
Będzie więcej na dotacje do domowej fotowoltaiki. Jest decyzja
OZE
Naftowi giganci zwalniają rozwój OZE. Wracają do ropy i gazu
OZE
Nowela wiatrakowa da więcej mocy, ale nieprędko
OZE
Budowa morskich farm wiatrowych. Będą rekompensaty dla rybaków