Przejął pan nadzór nad obszarem energii w momencie, gdy cały kraj walczy z pandemią koronawirusa. W kluczowych spółkach energetycznych i paliwowych utworzono sztaby kryzysowe. Czy firmy są dobrze zabezpieczone przed ewentualnymi skutkami pandemii?
Przejmując nadzór nad działem energii, przejąłem także odpowiedzialność za bezpieczeństwo energetyczne kraju. Biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, kluczowe było dla mnie skoordynowanie działań pomiędzy przedsiębiorstwami i połączenie sztabów kryzysowych w spółkach z zespołem zarządzania kryzysowego powołanym w Ministerstwie Klimatu. Dzięki temu możemy wspólnie analizować różne scenariusze. Mogę w tym momencie zapewnić, że spółki są bardzo dobrze przygotowane do stawienia czoła sytuacjom nadzwyczajnym. Codziennie rozmawiamy ze spółkami i razem monitorujemy rozwój sytuacji. Dziś nie ma ryzyka dla ciągłości funkcjonowania systemu energetycznego i paliwowego. Nie zanotowaliśmy żadnych zakłóceń ze strony dostaw energii. Przeciwnie, raczej zużycie energii elektrycznej zmalało, podobnie jak bardzo znacząco spadło zużycie paliw. Ważnym elementem jest też zapewnienie ciągłości pracy kluczowej infrastruktury energetycznej i tu też nie widać obecnie żadnych zagrożeń.
Z powodu problemów z dostawami komponentów do elektrowni wiatrowych i słonecznych realizacja niektórych zielonych inwestycji zostanie opóźniona. Czy pandemia może przyhamować rozwój odnawialnych źródeł energii?
Niewątpliwie teraz priorytetem dla wszystkich jest zapewnienie zdrowia Polakom i ograniczenie rozprzestrzeniania się pandemii. Stąd wiele inwestycji zostało wstrzymanych czy to przez inwestorów, czy to na skutek trudności w zakresie dostaw kluczowych komponentów, zwłaszcza tych z Azji. Pojawił się więc problem ciągłości inwestycji, ale nie zmienia to kierunku działań. Transformacja sektora elektroenergetycznego pozostaje niezależna od bieżącej sytuacji. Jednak najważniejsze jest bezpieczeństwo ludzi, dlatego poprosiłem spółki energetyczne o krytyczny przegląd wszystkich inwestycji. Zwróciłem się także z listem do Komisji Europejskiej, aby wzięła pod uwagę, że część kluczowych inwestycji w zakresie odnawialnych źródeł energii, które zmieniają europejską energetykę i budują bezpieczeństwo energetyczne, będzie opóźniona. Rozmawiałem już na ten temat z Międzynarodową Agencją Energii i będę rozmawiał też z ministrami z innych krajów członkowskich, byśmy mogli wspólnie odpowiedzieć na te opóźnienia. Nasze podejście znalazło już swoje odzwierciedlenie w przepisach tzw. tarczy antykryzysowej. Inwestorzy, którzy wygrali aukcję na sprzedaż energii albo budują instalacje w ramach systemu „feed-in tariff” lub „feed-in premium” i nie zdążą na czas zakończyć swoich projektów, mogą przedłużyć nawet o 12 miesięcy termin realizacji inwestycji.
System EU ETS to narzędzie polityki klimatycznej UE. Do 2030 r. emisja CO2 ma zostać zmniejszona o 40 proc.
Wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski proponuje, by w ramach pomocy polskiej gospodarce zlikwidować europejski system handlu emisjami CO2 (EU ETS) albo przynajmniej wyłączyć z niego polskie instalacje. Popiera pan ten pomysł?
Niewątpliwie będziemy mieli do czynienia z osłabieniem gospodarki i zapewne – podobnie jak to miało miejsce podczas ostatniego spowolnienia – na rynku pojawi się nadwyżka praw do emisji CO2. To w naturalny sposób powinno spowodować spadek cen tych uprawnień. Nie mamy na tym etapie sygnałów o działaniach Komisji Europejskiej w zakresie krótkoterminowych zmian w systemie handlu emisjami. Niemniej, gdy trudna sytuacja gospodarcza będzie się utrzymywać, będziemy proponować Komisji wprowadzenie doraźnych rozwiązań mogących wpłynąć na poprawę sytuacji.