Materiał powstał we współpracy z Fundacją Polska z Natury

O roli zielonego konserwatyzmu w budowaniu bardziej konkurencyjnej UE rozmawiano podczas konferencji „Bezpieczeństwo energetyczne w Europie Środkowo-Wschodniej 2024” zorganizowanej przez Fundację Polska z Natury, Klub Jagielloński i Conservative Environment Network.

Przedmiotem dyskusji była bezpieczna transformacja energetyki. Podkreślano, że powinna ona przebiegać w taki sposób, by zapewnić społeczeństwu i biznesowi stały dostęp do stosunkowo taniej energii. Konieczny jest rozwój czystych źródeł energii, niezbędna jest budowa elektrowni jądrowej. Trzeba również dostosować cele związane z transformacją do realnych możliwości konkretnych krajów.

Nowy plan Messmera

Sporo miejsca poświęcono konkurencyjności europejskiej gospodarki. O rozziewie gospodarczym i technologicznym między Europą a USA i Chinami pisał niedawno Mario Draghi, szacując nakłady niezbędne do przywrócenia konkurencyjności europejskiej gospodarki na ok. 800 mld euro rocznie. Geopolityka działa niestety na naszą niekorzyść. Wojna na wschodzie Europy generuje nowe problemy, przekierowując uwagę krajów w większym stopniu na zbrojenia. Podczas konferencji zwracano uwagę na kwestie bezpieczeństwa energetycznego. Mieszko Pawlak z Kancelarii Prezydenta RP podkreślał, że w kontekście wojny na terenie Ukrainy staje się ono kwestią fundamentalną i powinno być traktowane na równi z bezpieczeństwem militarnym czy żywnościowym. Mateusz Morawiecki, były premier, zaznaczał z kolei, że Europa powinna zdecydować, czy zmniejsza wydatki na politykę klimatyczną, czy godzi się na osłabienie na linii obronności. Podkreślał konieczność zwiększenia wydatków na zbrojenia i zwracał jednocześnie uwagę na potrzebę wsparcia europejskiego przemysłu. – Europa chce formować trendy gospodarcze, ale opiera się bardziej na wyższości moralnej niż dominacji technicznej – zauważał.

Morawiecki nawoływał do „nowego planu Messmera dla Europy”. – Potrzebujemy nowego planu Messmera. Był to francuski program z lat 70., w środku kryzysu paliwowego, zakładający bardzo szybką budowę dziesiątek reaktorów jądrowych nad Sekwaną. Francuzom udało się zainstalować 56 reaktorów w 15 lat. Teraz potrzebujemy podobnego planu dla całej Europy. Przemysł potrzebuje niskoemisyjnej, stabilnej energii, którą w wystarczającej skali może zapewnić tylko energetyka jądrowa – podkreślił.

„Nadszedł czas, żeby Europa odzyskała swoją pozycję”

W UE trwają prace nad Europejskim Zielonym Ładem, ale – jak zauważali uczestnicy konferencji – coraz bardziej widoczna jest potrzeba rewizji programu. Tomasz Wróblewski, prezes Warsaw Enterprise Institute, zaznaczał, że w pewnych obszarach, jak przemysł chemiczny czy metalurgiczny, już straciliśmy konkurencyjność. – Firmy przenoszą się do USA czy Chin. (…) Teraz Komisja Europejska jeszcze się nie ugięła, ale za dwa lata będziemy widzieć dużą różnicę. Unia będzie musiała zrewidować program Zielonego Ładu – uważa Wróblewski. Droga energia będzie bowiem kamieniem u szyi dla europejskich przedsiębiorców, którzy nie będą w stanie sprostać pozaunijnej konkurencji.

Krzysztof Perycz-Szczepański, dyrektor zarządzający Fundacji Polska z Natury uważa, że „nadszedł czas, żeby Europa odzyskała swoją pozycję”. – Debata wokół Europejskiego Zielonego Ładu wystawiła na próbę cierpliwość zarówno naszych obywateli, jak i przywódców politycznych. Pojawił się jednak promyk nadziei w postaci raportu Mario Draghiego, który opowiada się za zieloną reindustrializacją jako kluczową ścieżką rozwoju dla Europy. Zasadniczo europejska polityka klimatyczna powinna łączyć cele dekarbonizacji ze zwiększaniem konkurencyjności europejskich producentów paneli słonecznych, turbin wiatrowych, pomp ciepła i samochodów elektrycznych – mówił dyrektor Fundacji Polska z Natury. – Jednak europejska gospodarka, która pozostała w tyle ze względu na lata niewystarczającego skupienia się na rozwoju ważnych zielonych technologii oraz na wydobyciu i przetwarzaniu kluczowych surowców, potrzebuje silnego impulsu naprzód. Impuls ten ma kluczowe znaczenie dla ożywienia badań i rozwoju oraz wsparcia europejskiej produkcji. Nadszedł czas, aby Europa odzyskała swoją pozycję i zagwarantowała dostatnie oraz bezpieczne miejsce do życia dla przyszłych pokoleń – dodał.

Europejski Fundusz Konkurencyjności

Niepewność budzi też sytuacja za oceanem. – Prezydenckie zwycięstwo Donalda Trumpa i zapowiedzi agresywnej polityki handlowej nowej amerykańskiej administracji uczynią z Europy najbardziej atrakcyjny rynek na świecie dla azjatyckich producentów czystych technologii, czy to japońskich, koreańskich, czy chińskich. Widzimy to już dziś w europejskim przemyśle motoryzacyjnym, który pozostaje w tyle w technologiach akumulatorowych i nie jest w stanie produkować konkurencyjnych cenowo samochodów elektrycznych. Czołowi europejscy producenci samochodów ogłaszają, że wstrzymują linie produkcyjne i zwalniają pracowników, nie mogąc sprostać konkurencji ani ze strony producentów amerykańskich, ani w szczególności chińskich – mówił Marcin Korolec, prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych oraz Instytutu Zielonej Gospodarki. – Jeśli nie zostaną podjęte radykalne reformy, czeka nas w Europie kryzys na skalę niespotykaną od ostatnich dziesięcioleci – dodał.

Gra idzie więc o wysoką stawkę. Trzeba działać, by przywrócić Europie mocną pozycję gospodarczą. Organizatorzy konferencji wskazują jeden z kroków, jakie należy podjąć – wprowadzenie Europejskiego Funduszu Konkurencyjności na wzór NextGenerationEU. Jego podstawy opracował w porozumieniu z nimi Cambridge Econometrics.

Celem uruchomienia funduszu jest wsparcie europejskiego przemysłu, a konkretnie branż związanych z czystymi technologiami, stanowiącymi fundament obecnej i przyszłej konkurencyjności (sektor OZE, pojazdów elektrycznych, pomp ciepła itd.). Źródłem finansowania funduszu ma być wspólny europejski dług. Korolec przekonuje, że to lepsza opcja niż finansowanie z unijnego budżetu, wówczas bowiem ucierpiałyby inne programy, które także wymagają dofinansowania, jak polityka spójności, rolnictwo, polityka obronna. Eksperci wyszli z założenia, że budżet funduszu powinien odpowiadać – proporcjonalnie – wsparciu, jakie otrzymują amerykańscy przedsiębiorcy w ramach IRA (Inflation Reduction Act). Jak informował Edo Omic, główny ekonomista w Cambridge Econometrics, w związku z tym, że w USA wyłożono na ten cel 1,38 proc. PKB, europejski fundusz powinien dysponować kwotą 237 mld euro. Kluczowe jest, by wszedł w życie jak najszybciej, najlepiej w 2027 r., tuż po wygaśnięciu środków z programu NextGenerationEU. Spłata zadłużenia powinna ruszyć w 2034 r. i potrwać 30 lat. Przewidziany okres działania funduszu to siedem lat.

Podział środków powinien uwzględniać wielkość przemysłu danego państwa i skalę wyzwania, jakie dla poszczególnych krajów stanowi dojście do neutralności klimatycznej. – Należy nieco faworyzować tych, którzy są w tyle – mówił Marcin Korolec. Z wyliczeń wynika, że największym beneficjentem funduszu byłyby Włochy (17 proc. całkowitego budżetu), a kolejne miejsca zajmowałyby: Hiszpania (14 proc.), Polska (13,5 proc.), Niemcy (11,6 proc.) i Francja (blisko 10 proc.). Każdy kraj spłacałby później swój własny dług. – Nie sądzę, byśmy mogli uniknąć subsydiowania przemysłu. Robią to Chiny, robią to Stany Zjednoczone. I my musimy wspomagać europejski przemysł – podsumował Marcin Korolec.

Bardziej sceptyczny wobec tej formy finansowania jest Morawiecki. Odniósł się do raportu byłego premiera Włoch i szefa EBC Mario Draghiego. – Draghi przekonuje, że musimy zaciągnąć nowy wspólny dług jako UE na poziomie 800 mld euro rocznie. Trudno wyobrazić sobie, że bogatsze państwa UE zgodzą się na tak wysoki kredyt. Trudno mi uwierzyć, że elity polityczne i społeczeństwa, zwłaszcza Europy Zachodniej, będą przychylne tej propozycji – podkreślił były szef rządu. Europejski Fundusz Konkurencyjności zakłada wspólny kredyt na łączną kwotę 237 mld euro, co stanowi mniej niż 30 proc. tego, co Draghi chciałby pożyczać rocznie. 

Materiał powstał we współpracy z Fundacją Polska z Natury