Ceny europejskich uprawnień do emisji CO2 spadły do tak niskiego poziomu, że nie opłaca się inwestować w nowe, niskoemisyjne technologie. Na giełdach jedno uprawnienie (1 tona CO2) kosztuje 6,4 euro, a prognozy mówią nawet o spadku do 3 euro.
Unijna komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard chce zmniejszyć podaż praw na rynku po 2012 roku i tym samym podnieść ich cenę. Polska jest temu przeciwna i proponuje inne rozwiązanie. – Polska postawiła postulat, by na pierwszym miejscu była efektywność energetyczna. Unia próbuje sztucznie podwyższyć cenę energii dodatkowymi opłatami za emisje – mówi minister gospodarki Waldemar Pawlak.
Efektywność energetyczna, czyli oszczędzanie energii, nie jest obowiązkowym celem w Unii Europejskiej. Ale w tym roku w nowej dyrektywie o efektywności energetycznej mają być zapisane przepisy umożliwiające rozliczanie z tego państw członkowskich.
Choć Connie Hedegaard przekonuje, że system handlu prawami do emisji CO2 przynosi dobre rezultaty, to eksperci wątpią w szanse jego uzdrowienia. Rozważane są dwie opcje, jak ograniczyć podaż praw do emisji CO2. – Wykluczenie puli uprawnień na stałe w okresie 2013 – 2020 mogłoby przynieść spodziewany skutek, czyli zwyżkę cen praw na rynku, ale wymaga to zmiany dyrektywy o europejskim systemie handlu (ETS) – wskazuje Maciej Gomółka, kierownik firmy analitycznej Pravda Capital Trading.
Jego zdaniem zmiana dyrektywy w praktyce będzie trudna, bo np. Polska jest przeciwna tej propozycji.