O wszczęciu postępowania poinformowała sama KE. Chce ona sprawdzić czy BEH, wykorzystując dominującą pozycję, nie ogranicza konkurencji na krajowym rynku energii elektrycznej oraz na rynku gazu. Państwowy koncern jest podejrzewany o utrudnianie innym dostawcom gazu i prądu wejścia na rynek.
Komunikat KE nie podaje, czy ma to związek z unijnym dochodzeniem w sprawie Gazpromu. Bułgarska firma uczestniczy w budowie Gazociągu Południowego. W końcu 2011 r. Gazprom i państwowy BEH (Bulgarian Energy Holding) powołały spółkę jv. South Stream Bulgaria AD, która ma zbudować część rosyjskiego gazociągu na terenie Bułgarii. To właśnie na bułgarskim brzegu wyjdzie on z Morza Czarnego.
Bułgarzy przeciągali końcowe podpisanie porozumienia; w czerwcu oznajmili, że dokumenty zawierają inne parametry niż te uzgodnione. Chodziło o próbę Moskwy, obniżenia taryf tranzytowych dla gazu z Rosji przez terytorium Bułgarii. Gazprom znalazł się więc pod ścianą i zgodził się sfinansować część bułgarską (1,5 mld euro). Rosjanie zamierzają to potem rozliczyć w opłatach za tranzyt.
Dochodzenie Komisji Europejskie wobec Gazpromu zostało wszczęte we wrześniu. Obejmuje osiem krajów (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Bułgaria, Estonia, Litwa i Łotwa). Dotyczy trzech przypadków naruszenia unijnego prawa antymonopolowego: podzielenia przez Rosjan rynków gazu, co utrudnia swobodne dostawy do krajów Unii; możliwego utrudniania odbiorcom różnicowania kierunków dostaw i ustanowienie niesprawiedliwych cen dla klientów, poprzez powiązanie ich z cenami ropy.