Jeśli ropa teraz drożeje w ciągu dnia o kilkadziesiąt centów na baryłce, to paradoksalnie dlatego, że jest taka tania. Po prostu spekulanci zaczynają „grać informacjami". Właściwie ten surowiec powinien być droższy, bo Libijczycy pompują mniej, niż powinni, Irak nie korzysta w pełni z przyznanych mu limitów, wstrzymane zostało też wydobycie na jednej z platform na Morzu Północnym. Mimo to w ostatni poniedziałek baryłka ropy Brent kosztowała tylko 99,36 dol., najmniej od 16 miesięcy. We wtorek podrożała nieznacznie do 100,53 dol. właśnie z powodu aktywności spekulantów. Tylko w tym kwartale staniał o ponad 10 proc.
Analitycy twierdzą, że mimo wszelkich napięć geopolitycznych rynek ropy jest dobrze zaopatrzony, a Arabia Saudyjska niezmiennie wydobywa ponad 10 mln baryłek dziennie.
Na czwartek 11 września zaplanowane jest posiedzenie ministrów ds. ropy krajów arabskich, którzy z pewnością będą dyskutowali o cenach. Na razie obecny poziom wydaje się im do przyjęcia, niepokoi jednak możliwość kolejnych spadków. Każda kolejna obniżka cen może sprawić, że podejmą decyzje o zmniejszeniu wydobycia. Właśnie obawa przed taką decyzją OPEC jest kolejnym powodem, dla którego ropa nie staniała jeszcze bardziej.