Władze Chińskiej Republiki Ludowej zatwierdziły projekt gazociągu do granicy z Rosją. Będzie on odbierał gaz z liczącej 3200 km długości rosyjskiej rury Siła Syberii, której budowa ma kosztować Rosjan ponad 55 mld dol. Jak dowiedziała się gazeta „Kommiersant", Gazprom wciąż nie dogadał się ze swoim chińskim odpowiednikiem CNPC co do oprocentowania 25 mld dol., które pożyczą mu Chińczycy.
Oficjalnie szefowie rosyjskiego giganta zapewniają, że sami będą finansować budowę. Ale choć poziom zadłużenia koncernu (stosunek długu netto do zysku EBITA równy 0,5) pozwala na pożyczenie 25 mld dol., to sankcje odcięły Gazprom od zachodniego rynku finansowego.
Koncern zrezygnował już z tradycyjnej, przeprowadzanej co roku jesienią, emisji euroobligacji. Odłożone zostały też starania o kredyt dla gazociągu South Stream do południowej Europy. Chodzi o budowę części podmorskiej, która pochłonie ok. 70 proc. kosztów inwestycji. Aleksandr Iwannikow, wiceszef departamentu finansowego Gazpromu, podał, że kosztorys South Stream zwiększył się o 47 proc. z 16,5 mld euro do 23,5 mld euro. A tu jeszcze pojawiają się problemy ze sfinansowaniem budowy Siły Syberii.
– Rynek pożyczek dolarowych jest dla rosyjskich firm zamknięty, a dla kredytu w rublach kwota 25 mld dol. okazuje się zbyt duża, do tego dochodzi poważne ryzyko kursowe – zwraca uwagę Wasilij Wachramiejew z firmy brokerskiej Ankor Invest. – Dlatego uzyskanie pieniędzy z Chin było dla Gazpromu najkorzystniejsze, ale Pekin może postawić dodatkowe warunki.
Analitycy oceniają oprocentowanie pożyczki na 2–2,8 proc. Chińczycy pokazali już, że potrafią negocjować z Rosjanami. Przez ponad dekadę nie zgadzali się na ich cenę dostaw gazu i dopięli swego. W kontrakcie podpisanym w maju Rosja zgodziła się dostarczać gaz taniej niż do Europy. Niewykluczone, że cena będzie jeszcze niższa.