Od września i października 2015 r. w dwóch należących do miasta obiektach, czyli Centrum Przyrodniczym i Centrum Nauki Keplera zainstalowano tzw. agregaty adsorpcyjne o mocach odpowiednio 50 kW i 120 kW. To w nich ciepło przetwarzane jest w chłód dostarczany do centralnej klimatyzacji w budynku.
Duże bariery
To pierwsza próba rynkowego wykorzystania nowej technologii. Ale w przypadku dwóch projektów zielonogórskich to inwestor pokrył koszt instalacji. Bo na razie cena takich agregatów, oscylująca w granicach 0,5 mln zł, jest sporą barierą dla klientów. Kolejną – są gabaryty. Bo – jak obrazowo porównują menedżerowie Elektrociepłowni Zielona Góra – mało kto może sobie pozwolić na poświęcenie pomieszczenia o wielkości trzech garaży na układ chłodzenia. Sprawa jest rozwojowa, bo już trwają prace nad zmniejszeniem gabarytów.
Są także korzyści. Producentom ciepła i energii chodzi o zwiększenie efektywności produkcji, zwłaszcza w sezonie letnim, kiedy elektrociepłownie pracują na małych obrotach (zakładana poprawa efektywności to ok. 5–10 proc.).
Z kolei dla systemu energetycznego, który notuje coraz wyższe zapotrzebowanie w szczycie letnim, zbawienne byłoby odciążenie w najgorętszych miesiącach roku. Bo „paliwem" do agregatów adsorpcyjnych jest ciepło, a nie energia elektryczna. – Stosowanie klimatyzacji rozpowszechnia się. Coraz więcej obiektów wymaga chłodzenia. W szpitalach nie tylko bloki operacyjne, ale nawet sale chorych będą musiały być klimatyzowane. A urządzenia sprężarkowe, które będą się psuć, można będzie wymieniać na źródła produkcji z chłodu systemowego – przekonuje Ryszard Francuz, dyrektor projektu Efektywność energetyczna w EC Zielona Góra.
Co z opłacalnością?
Na razie jednak – jak twierdzi branża przyglądająca się tej nowince – w niewielu miastach opłaca się produkcja chłodu systemowego. Jego taryfowanie nie jest zresztą formalnie uregulowane. Ale jest zgoda URE, by przedsiębiorcy rozsmarowywali sobie koszt inwestycji w tzw. kosztach stałych taryfy na ciepło. Za projekty zielonogórskie też płacą w ten sposób wszyscy odbiorcy. Walka toczy się o koszty zmienne. A te nie mogą być wyższe niż te średnie dla danego miasta. Eksperci z branży wskazują jednak, że taryfa dla samego chłodu (gdyby istniała) musiałaby być ustawiona na poziomie 100–120 zł/GJ. Projekty będą realizowane przy dofinansowaniu z unijnego programu Zintegrowane Inwestycje Terytorialne, gdzie maksymalny poziom wsparcia może wynosić do 75 proc. Wtedy taki projekt ma szansę być opłacalny po kilkunastu latach.