Smyk podkreślił, że rynek mocy to rozwiązanie systemowe, ale również konkurencyjne. - To jest mechanizm rynkowy, który podlega prawom konkurencji, popytu i podaży. Jeżeli będzie sygnał ze strony rynku, że wymagana jest dodatkowa moc dyspozycyjna w systemie, wówczas rynek mocy ma umożliwić budowę nowych inwestycji – mówił.
- To jakie źródła zaspokoją podaż dodatkowej mocy będzie wynikiem ekonomii. Rynek mocy ma zapewnić odpowiedni poziom mocy po najniższym koszcie. Obecnie w ramach rynku mocy bardziej opłacalne może być modernizowanie istniejących elektrowni. 20 GW mocy wymaga modernizacji i dostosowania do bardzo surowych wymogów środowiskowych. Nie ma alternatywy dla takiej ilości mocy – dodał.
Smyk zaznaczył, że rynek mocy jest mechanizmem, który nie wyklucza żadnej technologii. - Otwarty jest dla węgla kamiennego, brunatnego, gazu, OZE czy kogeneracji. Jedynym warunkiem jest to, że nie może występować kumulacja wsparcia – mówił.
Gość ocenił, że dywersyfikacja będzie postępowała. - Już w tej chwili widać jak zmienia się udział energetyki węglowej w polskim miksie energetycznym na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Ta produkcja spada o kilkanaście czy kilkadziesiąt procent. Ten trend będzie postępował. Zainteresowanie paliwem gazowym, kiedy dywersyfikujemy kierunki dostaw, jest naturalne – stwierdził.
Smyk przyznał, że ciężko wyliczyć ile każdy Kowalski zapłaci za rynek mocy.
- Cena energii elektrycznej związana jest z kilkoma elementami, a opłata mocowa jest jedną z nich. Gdy opłata mocowa wejdzie do rachunku, niższa będzie opłata za energię elektryczną. Opłata mocowa spowoduje, że system będzie bardziej przewidywalny dla inwestorów i wytwórców, więc koszty inwestycji się znacznie obniżą. W rachunku końcowym oznacza to niższe koszty dla odbiorcy finalnego – tłumaczył.