Paradoksalnie, wydarzenia w Japonii miały dobry wpływ na przemysł jądrowy. I to mimo bardzo negatywnego odbioru społecznego, który był kreowany przez przekaz medialny. Obrazami straszliwych zniszczeń spowodowanych przez trzęsienie ziemi i tsunami ilustrowano informacje o uszkodzeniach reaktorów. Ale prawdziwe wnioski z tych wydarzeń są zupełnie inne. Okazało się przecież, że reaktory, które budowano 40 lat temu, wytrzymały straszliwy kataklizm, a nie uległy istotnym awariom. Z 53 reaktorów, które były wówczas aktywne w Japonii, 40 pracowało bez zakłóceń. Reszta się wyłączyła, automatycznie uruchamiając procedury bezpieczeństwa. Poważne problemy pojawiły się tylko w Fukushimie. Ale to również nie były problemy z samymi reaktorami. Zabrakło zasilania z zewnątrz, bo fala tsunami zalała generatory prądu dostarczające energię, a trzęsienie ziemi zerwało linie energetyczne. Reaktor wchodzący w procedurę bezpieczeństwa potrzebuje przez jakiś czas zasilania z zewnątrz, by całkowicie go wychłodzić.
Co w takim razie dokładnie wydarzyło się w Fukushimie?
Reaktory zostały wygaszone, mimo że konstrukcja ich nie została poważnie naruszona. Ale nawet po przerwaniu reakcji łańcuchowej w reaktorze pozostaje dużo promieniotwórczego materiału, który przez kolejne godziny wydziela ciepło. Mówimy o dużych ilościach, skali kilku megawatów. A to wszystko zamknięte w hermetycznym zbiorniku, który nagrzał się od wewnątrz do ponad tysiąca stopni. Rdzeń reaktora zaczął się topić, a osłaniający paliwo jądrowe cyrkon wszedł w reakcję chemiczną z parą wodą. Wytworzył się wodór, który wymieszany z tlenem w powietrzu tworzy mieszankę wybuchową. I ta chemiczna eksplozja była źródłem wszystkich nieszczęść.
Podsumujmy – zginęło trzech pracowników elektrowni. Dwóch zmiotła fala tsunami, jednego przygniotła suwnica, która przewróciła się na skutek trzęsienia ziemi. Nikt nie ucierpiał na zdrowiu wskutek promieniowania. Dawki, jakie otrzymała okoliczna ludność nie przekroczyły takich jakie występują naturalnie w niektórych zamieszkałych rejonach świata.
Ale fakty, o których Pan mówi, nie są znane szerokiej opinii publicznej.
Mam tego świadomość. Tymczasem jeżeli popatrzymy na sytuację globalną, to w ciągu ostatnich dwóch lat uruchomiono więcej reaktorów jądrowych, niż trwale wyłączono. Obecnie na świecie pracuje ponad 400 reaktorów, a 60 kolejnych jest w budowie. Tylko kilka krajów zawiesiło dalszy rozwój energetyki jądrowej. W Japonii było dużo zamieszania na początku, ale skończyło się na decyzji o udoskonalaniu reaktorów, by je z powrotem uruchamiać. Jedynym krajem, który zdecydował o likwidacji w niedługim czasie wszystkich działających reaktorów są Niemcy i to nie z obawy przed trzęsieniem ziemi czy tsunami.