Nasilające się akty przemocy nie wpłynęły na działalność firm naftowych przy przygotowywaniu większego wydobycia ze złóż na południu kraju, ale zachodnie firmy twierdzą, że gorsze warunki bezpieczeństwa i przygotowania do wyborów pod koniec kwietnia mogą spowolnić procedury zatwierdzania kontraktów.
Firma naftowa Sonangol z Angoli zrezygnowała jednak z realizacji projektów w północno-zachodnim Iraku ze względu właśnie na bezpieczeństwo. Wyższy urzędnik iracki wyjaśnił, że powody decyzji obu tych firm nie są takie same. — Sonangol starała się pozostać na miejscu, ale istnieje kwestia bezpieczeństwa, bo terroryści z al-Kaidy są tam aktywni. Nie podjęto więc żadnych prac w tamtym terenie — powiedział.
Rezygnacja Sonangol nie zaskoczyła Irakijczyków ani przedstawicieli zachodnich firm naftowych. Wicepremier Husajn al-Shahristani stwierdził w styczniu, że ataki związane z wojną domową w Syrii utrudniły przygotowanie wydobycia ze złóż Qayara i Najmah na zachodzie kraju. Sonangol uzyskała w 2009 r. prawo eksploatacji obu złóż w prowincji Nineveh, gdzie działają sunniccy partyzanci. W 2013 r. w Iraku zginęło niemal 9 tys. ludzi, głównie cywilów, najwięcej od 5 lat.
Włoskiej ENI z kolei chodziło o sprawne zatwierdzanie kontraktów dotyczących złoża Zubair, aby można było zwiększyć z niego wydobycie z 320 tys. bd do 850 tys.
— Szanujemy ENI i poważnie traktujemy jej opinie. Chcemy, by została w Iraku. Bardzo staramy się zatwierdzić możliwie jak najszybciej kosztowne kontakty. Jeśli opóźnią się, zaszkodzi to wydajności i rentowności — dodał urzędnik.