Jak według pana należy postrzegać bezpieczeństwo energetyczne?
Krzysztof Żmijewski:
Postrzeganie jest w tym przypadku trafnym słowem. Z bezpieczeństwem energetycznym jest bowiem jak z deską: to, co się widzi, zależy od tego, z której strony się patrzy. Jednym punktem widzenia jest perspektywa odbiorcy końcowego i dla niego, ?co oczywiste, nie ma innego ważniejszego punktu widzenia. Drugim jest perspektywa kraju, ?a trzecim, niepozostającą bez wpływu na pozostałe, perspektywa społeczności Unii Europejskiej. Z jej perspektywy Polska należy do najbezpieczniejszych pod względem energetycznym członków UE. Bezpieczniejsza jest może tylko Dania. ?To bezpieczeństwo, mierzone miarą europejską, jest liczone jako stosunek energii importowanej do energii zużywanej. Ten współczynnik mamy bardzo niski, jeden z najniższych ?w Europie. Jedynie Dania ma ponad 100 procent energii, czyli może pozwolić sobie ?na eksport większy niż import. Tak bezpieczeństwo energetyczne postrzega Europa i może nam się to ?nie podobać, ale tego nie zmienimy. Jeśli ktoś musi kupić 100 procent gazu, jest w sytuacji bardziej niebezpiecznej niż ten, który musi nabyć 60 procent. My akurat mamy dość dużą produkcję własną. Poza gazem i pewną ilością ropy niczego innego nie kupujemy.
Jak to widać w krajowej perspektywy?
To szczególny sposób postrzegania. To punkt widzenia Wiejskiej i Alei Ujazdowskich, ale nie jest to punkt widzenia Garwolina. Centra decyzyjne martwią się, czy uda się dopiąć bilans energetyczny całego kraju. Niecałą energię pozyskujemy sami, a część energii, którą kupujemy, jest obciążona silnym bagażem politycznym. Ten bagaż szczególnie ciąży na gazie. Na ropie znacznie mniej, ?ale to łatwo wyjaśnić. Czy ropa jest nam potrzebna ?w mniejszym stopniu? Nie. Ale nie ciągnie się za nią polityczne obciążenie, ponieważ zakupy ropy potrafiliśmy zdywer-syfikować. Kupujemy ją, gdzie chcemy. Jeśli nie sprzedadzą nam jej jedni, ?to kupimy od innych. ?W przypadku gazu, niestety, jesteśmy podpięci do rury. Jeśli nie ma w niej gazu, ?to my też go nie mamy. ?Nie mamy na to wpływu. Jeżeli Rosjanie zatrzymują przepływ na Ukrainę, to nie popłynie on także do nas. Jeśli zatrzymują gaz w kierunku Białorusi, sytuacja jest taka sama. Nie ma go u nas. Zawory na rosyjskich rurociągach służą do dyscyplinowania sąsiadów. ?I to było wprost zapisane ?w polityce energetycznej Federacji Rosyjskiej w jej starszym wydaniu. Jasno było zapisane, że chodzi wykorzystywanie gazu ?do realizacji interesów politycznych Rosji. To oczywiście nie jest działanie wolnorynkowe. I jeśli nasz partner przyznaje się, że będzie wykorzystywał gaz do realizacji celów politycznych, to jako państwo mamy powody, ?by czuć niebezpieczeństwo w ogóle, nie tylko gazowo.