Spółki odpowiadały m.in. na pytania dotyczące wielkości budowanych i wyłączanych mocy w kolejnym 15-leciu, a także technologii, w której zamierzają realizować te inwestycje. Analiza danych wskazuje, że w latach 2014 – 2018 przedsiębiorstwa planują oddać do eksploatacji nowe jednostki o łącznej mocy 18 G, z których prawie 60 proc. to inwestycje wskazane przez inwestorów (pozostałe wynikają z wydanych warunków przyłączania do systemu). Z kolei liczba planowanych wycofań z eksploatacji w tym okresie to zaledwie wynosi 5,2 GW. Zauważalne jest jednocześnie rozjechanie się deklaracji firm składanych w ramach wcześniejszego badania URE z 2011 r. Branża chciała wtedy oddać o 11,5 GW nowych mocy więcej niż podała teraz, ale jednocześnie o 2 GW zmniejszyła się moc bloków wycofywanych z użytku. o 2 GW zmniejszyła się liczba podawany. – To efekt wprowadzonej przez operatora systemu przesyłowego dodatkowej usługi systemowej, jaką jest interwencyjna rezerwa zimna i modyfikacją usługi operacyjnej rezerwy mocy – tłumaczy Maciej Bando, prezes URE. Jak dodaje w obecnej dekadzie dzięki tym mechanizmom jesteśmy wystarczająco zabezpieczeni. Choć problem może wrócić. Symulacja inwestycji wskazuje, że nadwyżka mocy w systemie będzie niewystarczająca w drugiej połowie lat 20.tych – Bieżące zapotrzebowanie na moc może być wtedy zbyt małe w stosunku do popytu – zauważa Bando.
Pomóc nam może wtedy import energii np. budowanym dziś mostem z Litwą., stosowane już dziś umowy na redukcję mocy, czyli tzw. negawaty lub wybudowanie reaktora jądrowego. Ale co ciekawe, żadne z przedsiębiorstw, także z grupy firm uczestniczących w projekcie atomowym (PGE, Tauron, Enea, KGHM) nie wskazało w ankiecie URE energetyki nuklearnej jako technologii, którą chcą zastosować w omawianym horyzoncie czasu.
- Zastosowanie w pierwszej kolejności tych narzędzi oraz zwiększenie efektywności energetycznej da dopiero podstawy do starania się o zatwierdzenie w Komisji Europejskiej jakiegoś kształtu rynku mocy, nad którym pracuje dziś Ministerstwo Gospodarki – zaznaczył Bando.
Jednak prezes URE jest przekonany, że prace nad takim mechanizmem wsparcia należy kontynuować. Z jednej strony zwiększy on bezpieczeństwo energetyczne, a z drugiej zachęci przedsiębiorców do inwestowania przy minimalnym obciążeniu odbiorców kosztami.
Badania dostarcza ciekawych wniosków jeśli chodzi o technologie, które chcą stosować inwestorzy. W kolejnej dekadzie inwestorzy zamierzają budować konwencjonalne moce głównie w oparciu o węgiel kamienny (32,43 proc.). Ale znacznie więcej niż dzisiaj pojawia się tam źródeł gazowych (aż 22,11 proc.). Ze słów prezesa Bando wynika, że najwięcej deklaracji ich stawiania składały mniejsze spółki. – Jestem wielkim zwolennikiem źródeł rozproszonych, które zwiększają nasze bezpieczeństwo – stwierdził Bando odpowiadając na pytanie czy moc generowana w jednostkach ko generacyjnych, czyli wytwarzających jednocześnie prąd i ciepło, mogłaby zastąpić droga inwestycję w reaktor jądrowy. Jednak zaznaczył, że jest wielkim zwolennikiem budowy elektrowni atomowej, bo takie duże nieemisyjne źródło zmniejszałoby widmo niedoboru mocy w systemie. Jednocześnie jest przekonany, że elektrociepłownie gazowo-parowe, które będą powstawać w miastach potrzebują jakiejś formy wsparcia.