Kilka tygodni temu u wybrzeży litewskiego portu w Kłajpedzie zacumował pływający terminal na skroplony gaz LNG. To dzięki niemu Wilno chce mieć możliwość pozyskiwania surowca z niemal każdego miejsca na świecie, a jeszcze bardziej – dużych obniżek cen.
Już sama jego nazwa „Independence" (ang. niepodległość) wskazuje, że pełni rolę polityczną. Projekt zyskał gwarancje litewskiego rządu i znalazł się w strategicznych założeniach dotyczących polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obronności Litwy na lata 2014–2020.
Cena bezpieczeństwa
Instalacje znajdujące się na statku są na razie przygotowane na odbiór 1,5 mld m sześc. gazu rocznie. Docelowo moce wzrosną do 4 mld m sześc. To dużo, zważywszy że Litwa konsumuje ok. 3 mld m sześc. surowca.
Statek ma jednak zaspokajać zapotrzebowanie na paliwo także Łotwy i Estonii. Te trzy kraje zużywają ok. 5 mld m sześc. i są w 100 proc. uzależnione od dostaw z Rosji.
Litwini za niezależność płacą dość wysoką cenę. Statek wynajęła im norweska firma Hoegh LNG na dziesięć lat za 689 mln dol. (ok. 2,2 mld zł). Po tym okresie będą mogli go wykupić.