– Dawno już odcięliśmy wszystko, co ukraińskie. Oni (władze w Kijowie -red) przestali dostarczać wodę na początku; pół roku temu wstrzymali dostawy materiałów budowlanych a trzy miesiące temu – żywności. Prąd był ostatnią nitką, która łączyła półwysep z Ukrainą. Ale dziś odcięliśmy się całkiem i nie mamy zamiaru utrzymywać kontaktów – zapowiedział Siergiej Aksakow szef krymskiej administracji, podaje portal RBK. Wyjaśnił, że półwysep będzie korzystał z energii dostarczanej z rosyjskiego Kubania oraz rozwijał swoje własne źródła zaopatrzenia.

– Jeszcze w tym miesiącu, wliczając uruchomienie drugiej nitki mostu energetycznego, będziemy zaspokajać 80 proc. popytu Krymu na prąd – dodał. Przyznał, że Krym będzie energetycznie samowystarczalny po wybudowaniu dwóch elektorowi – w Symferopolu i Sewastopolu. Będzie to możliwe do 2018 r. Koszt inwestycji wyniesie ok. 2 mld dol. ale na razie nie wiadomo, kto za to zapłaci.

Na razie pierwszy energomost z Rosji wciąż się przegrzewa a awarie są spodziewane i przy podłączeniu drugiego. 1,9 mln mieszkańców żyje w ciemnościach od 22 listopada, gdy eksplozje ładunków położyły dwie z czterech linii dostarczających prąd na półwysep. Ich remont i uruchomienie zasilania blokują krymscy Tatarzy protestujący przeciwko rosyjskiej aneksji i represjom na Krymie.

Aksakow nie traci dobrego humoru. Prosił mieszkańców o „niewłączanie jakuzzi” i zapowiedział cud noworoczny, czyli powrót energii elektrycznej do każdego krymskiego domu.

Prezydent Petro Poroszenko zapowiedział przywrócenie dziś pracy jednej linii 235 MW. Jednak wobec deklaracji krymskich władz, nie wiadomo czy to nastąpi.