Handel prądem wynosi się z giełdy

Mniejsza płynność na TGE na razie nie wpływa na hurtowe ceny energii. Ale giełdzie rośnie konkurencja.

Publikacja: 08.05.2016 21:00

Handel prądem wynosi się z giełdy

Foto: Bloomberg

Traderzy, kontraktując zakup i sprzedaż energii w dostawach długoterminowych, omijają ostatnio Towarową Giełdą Energii. Wybierają np. platformy brokerskie i zawierają umowy bilateralne. – Ceny wcale nie odbiegają od tych giełdowych. Ale są niższe marże i nie trzeba zwiększać depozytów w przypadku spadku cen energii – zauważa jeden z menedżerów handlujących na TGE.

Odwrót z giełdy spowodował duże spadki obrotów na rynkach energii. W okresie styczeń–kwiecień 2016 r. był o 30 proc. niższy niż w tych samych miesiącach 2015 roku.

Obowiązki i niskie ceny

Niższa płynność wynika m.in. z malejącego tzw. obliga giełdowego dla wytwórców prądu. Obowiązek sprzedaży przez TGE całej produkcji ma już tylko największy wytwórca prądu i ciepła, czyli Polska Grupa Energetyczna. Pozostali od dawna mogą sprzedać przez giełdę tylko 15 proc. Od 2017 r. dołączy do nich także PGE, czyli obroty na TGE mogą jeszcze stopnieć.

Tym bardziej, że firmy chętnie korzystają z nowych możliwości. Należąca do Enei Elektrownia Kozienice wywiązuje się z 15-proc. obliga. Ale przedstawiciele koncernu nie kryją, że jej tradingowa spółka wykorzystuje także pozagiełdowe możliwości pozyskiwania i zbywania energii.

Kolejną przyczyną małej płynności są niskie ceny prądu w kontraktach terminowych. W takich momentach wytwórcy czekają na zwyżki i przekładają transakcje na kolejne miesiące. – W kolejnych miesiącach spodziewamy się większej płynności na rynku terminowym – przekonuje Ireneusz Łazor, prezes TGE.

Jak zauważa, dziś ze względu m.in. na niepewność co do przyszłych cen energii, na którą wpływ mają ceny węgla czy koszt energii ze źródeł odnawialnych, uczestnicy rynku nie kontraktują na rok przyszły. Zawierane transakcje dotyczą bliskich terminów.

– Podobną sytuację mieliśmy w ubiegłym roku, kiedy do końca października obroty na rynku terminowym TGE spadły o 7 proc. rok do roku (dla kontraktów rocznych). Ale przez ostatnie dwa miesiące 2015 r., kiedy ceny odbiły, zostało to odrobione i giełda zakończyła ubiegły rok 3-proc. wzrostem płynności – potwierdza Bartłomiej Kubicki z Societe Generale.

Analityk uważa, że wpływ na niskie obroty może mieć także mechanizm operacyjnej rezerwy mocy (ORM), który polega na wynagradzaniu wytwórców nie za produkcję, ale samą gotowość do niej. Głównym beneficjentem tego wsparcia jest Tauron, posiadający najstarsze elektrownie. – Gdy ceny giełdowe są niskie, bardziej się spółce opłaca wykorzystywać budżet ORM, niż kontraktować duże ilości energii – wyjaśnia.

Ryzyka na przyszłość

Na razie uczestnicy rynku nie dostrzegają, by niższe obroty na TGE miały wpływ na poziom cen hurtowych, a co za tym idzie, także na rachunki płacone przez konsumentów i firmy. – Ceny na TGE i poza nią nie powinny znacząco się różnić. Handel będzie odbywać się tam, gdzie w danym momencie można uzyskać lepsze warunki cenowe – twierdzi Kubicki. Ryzyko może się pojawić w przyszłości, kiedy obroty spadną mocniej. Dlatego Urząd Regulacji Energetyki sygnalizuje potrzebę zwiększenia obowiązku publicznej sprzedaży energii, by zachować płynność i przejrzystość rynku po 2016 r.

– Wyższy wolumen jest gwarantem, że cena jest rynkowa i nie podlega manipulacji – stwierdza Piotr Kubiak, rzecznik Energi. Ale nie wierzy w czarny scenariusz zakładający zmniejszenie podaży prądu na giełdzie.

Zdaniem Kubickiego, płynność na TGE mogłyby pobudzić dziś m.in. ustawowe regulacje, utrudniające powstanie silnej konkurencji. Taka pojawiła się na rynku gazu. Chrapkę na ten biznes ma Polish Trading Point. Firma założona przez byłych pracowników PGNiG, która w poniedziałek oficjalnie rozpoczyna handel gazem. Jej atutem mają być konkurencyjne w porównaniu z TGE ceny. – Będziemy korzystać z wszelkich form dostępu do rynku, starając się minimalizować koszt zakupu towaru, przy zapewnieniu bezpieczeństwa i pewności transakcji – deklaruje Kubiak.

Opinia

Piotr Woźniak, prezes PGNiG

Przyszłość giełdowego rynku towarowego w Polsce rysuje się w optymistycznych barwach. Jest dobrze prowadzony i przynosi zyski. To także duży lewar, szczególnie dla rynku energii elektrycznej i gazu. Towarowa Giełda Energii rozwija się dynamicznie. W ciągu trzech lat wolumen obrotu przerósł już narzucone limity tzw. obligo giełdowego. Giełda, w tym TGE, to dziś transparentność i autorytet. Daje to duży komfort uczestnikom tego rynku i jest motorem wzrostu. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że jest jeszcze dużo do zrobienia, aby zniwelować dystans, jaki dzieli TGE od innych tego typu giełd.

Traderzy, kontraktując zakup i sprzedaż energii w dostawach długoterminowych, omijają ostatnio Towarową Giełdą Energii. Wybierają np. platformy brokerskie i zawierają umowy bilateralne. – Ceny wcale nie odbiegają od tych giełdowych. Ale są niższe marże i nie trzeba zwiększać depozytów w przypadku spadku cen energii – zauważa jeden z menedżerów handlujących na TGE.

Odwrót z giełdy spowodował duże spadki obrotów na rynkach energii. W okresie styczeń–kwiecień 2016 r. był o 30 proc. niższy niż w tych samych miesiącach 2015 roku.

Pozostało 88% artykułu
Elektroenergetyka
Dziura w systemie mrożenia cen energii i ciepła zasypana
Elektroenergetyka
Rekordowy import prądu na Ukrainę po rosyjskich atakach. Polska wśród dostawców
Elektroenergetyka
Jak poradzić sobie z deficytem mocy? „Importu nie unikniemy”
Elektroenergetyka
Rosja chce uniemożliwić Ukrainie eksport prądu do UE
Elektroenergetyka
Operator szykuje rewolucję, która pozwoli na przyjęcie energii z OZE i atomu