Tydzień kończy się z przytupem: największy polski koncern paliwowy chce przejąć 100 proc. akcji gdańskiej firmy, płacąc za nie 7 zł za sztukę. Transakcja dojdzie do skutku, o ile PKN Orlen obejmie minimum 66 proc. akcji Energi. Zgodnie z zapewnieniami jego prezesa Daniela Obajtka, ma to być przyczynek do szumnie zapowiadanego „zielonego zwrotu” firmy.
W ten sposób kierowany przez Obajtka koncern pośrednio nabędzie jednak także niemały kłopot, pod postacią zaplanowanego w Ostrołęce bloku węglowego. Tego samego, z którego wycofał się ostatnio inny gigant – PGE.
Chyba, że cały projekt zostanie ostatecznie zdekapitowany. W środę portal BiznesAlert.pl poinformował o dwóch „źródłach”, które potwierdzają koniec projektu w Ostrołęce – klamka miała już zapaść, pozostał tylko wybór formy zakomunikowania tej nowiny.
– Nic nie wskazuje na to, żeby były obawy, że elektrownia w Ostrołęce nie powstanie – ucinał w czwartek te spekulacje wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Kontynuację projektu zapowiedział też minister aktywów państwowych Jacek Sasin: – To kompletna bzdura, chcę to absolutnie zdementować, nie ma takiej decyzji – kwitował.
– Decyzja odnośnie do tego, co zrobić z Ostrołęką C, najwyraźniej jeszcze nie zapadła: decydenci chyba nie wiedzą, co z tym fantem zrobić – mówi „Rzeczpospolitej” Michał Sztabler, analityk Noble Securities. Być może tak właśnie jest, bowiem minister klimatu Michał Kurtyka pytania o przyszłość ostrołęckiej elektrowni skwitował odesłaniem do inwestorów, zaś minister rozwoju Jadwiga Emilewicz enigmatycznie odparła, że losy bloku C będą zależeć od kierunku polityki klimatycznej Brukseli. No i finansowania, które teraz mógłby zapewnić potencjalny nowy właściciel Energi.