Głównym celem strategii jest budowa systemu energetycznego, który w 2035 r. będzie gotowy do stabilnej pracy w warunkach bezemisyjnej energetyki. Co to oznacza ta gotowość?
Przez część roku w systemie elektroenergetycznym nie będą musiały pracować źródła emisyjne. Nie znaczy to, że w ogóle ich nie będzie, ale ze względów ekonomicznych będą wchodziły do systemu tylko wtedy, gdy będzie brakowało energii ze źródeł odnawialnych. Musimy się na to przygotować poprzez rozwiązania rynkowe, legislacyjne i techniczne. To nie ma nic wspólnego z przestawieniem się na 100 proc. OZE przez cały czas. Chodzi o przygotowanie systemu do pracy w ten sposób przez krótkie okresy, bo nie ma gwarancji, że zasoby, którymi dysponujemy obecnie, będą dostępne także za 10-15 lat. Już teraz miewamy godziny, kiedy udział OZE w produkcji energii zbliża się do 90 proc.
W grudniu odbyła się ostatnia aukcja rynku mocy w formie, jaką znaliśmy. Co będzie do 2030 r. i potem?
Mechanizmy mocowe zostaną z nami na długo, jednak muszą być zmienione. Wspieramy Ministerstwo Energii w pracach nad nowymi rozwiązaniami, które będą wspierać dekarbonizację i zapewniać bezpieczeństwo systemu. Chcielibyśmy przede wszystkim umożliwić konkurencję w obrębie poszczególnych technologii. Przykładowo potrzebne są i magazyny, i elektrownie gazowe, ale do różnych celów. Obecnie magazyny konkurują z gazem w ramach jednego mechanizmu, przez co sztucznie ograniczamy oba rodzaje zasobów i przez to pozbawiamy się potrzebnych narzędzi.
Nadal nam grozi luka mocowa w latach 2029-2030 r.?
Problem jest, ale znacznie mniejszy niż jeszcze rok temu. Pojawi się wiele magazynów energii i elektrowni gazowych, które ten problem mogą rozwiązać, ale jeszcze nie wyeliminowaliśmy ryzyka całkowicie. Kluczowe są lata 2028-2030, kiedy kończy się okres wsparcia dla starszych elektrowni węglowych, a flota gazowa wciąż będzie w budowie.
Czyli starsze elektrownie mogą pracować nie do 2028 r., ale do 2030?
Nie wszystkie, ale wybrane elektrownie węglowe najprawdopodobniej będziemy musieli jeszcze utrzymać w systemie energetycznym. To będzie krytyczny moment, przez który musimy przejść.
Spółki mogą przecież same wydłużyć ich życie jeszcze o rok-dwa…
I w ten sposób narażać się na straty finansowe? Tak działać nie chcemy. Musimy stworzyć mechanizm, w którym ekonomicznie będzie można jeszcze część tych elektrowni węglowych pozostawić w systemie w dużej mierze w rezerwie. Mamy rok, może nawet dwa lata, by taki mechanizm dopracować, przekonać do niego Komisję Europejską i zatwierdzić.