Przedwyborczy wyścig energetycznych obietnic

Wybory za pasem, więc obietnic co niemiara. Problem w tym, że większość z nich wydaje się być rzucana na wyrost lub niespójna. Może dlatego, że przeciętny wyborca – według socjologów – nie zwraca w gruncie rzeczy uwagi na problemy energetyczne Polski. Póki nie dostanie rachunku, rzecz jasna.

Publikacja: 19.09.2019 08:59

Przedwyborczy wyścig energetycznych obietnic

Foto: Adobe Stock

Pierwszy reaktor o mocy 1-1,5 GW miałby zostać uruchomiony w 2033 r., kolejnych pięć w dwuletnich odstępach: ostatni – w 2043 r. – Polska wybrała ten kierunek, ponieważ elektrownie jądrowe zapewniają stabilność wytwarzania energii przy praktycznie zerowej emisji zanieczyszczeń powietrza i gazów cieplarnianych – podkreślał na Konferencji Generalnej Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej na początku tego tygodnia Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.

To chyba najbardziej jaskrawa różnica w wyborczych programach partii politycznych – jeżeli bowiem PiS jednoznacznie zapowiada budowę elektrowni nuklearnych, to pozostałe partie są przeciw lub pomijają tę kwestię dyskretnym milczeniem. A (niemal) na pewno w kontrze jest Koalicja Obywatelska. – Po już nie popiera atomu. Takie mamy zapewnienie ze strony władz PO – kwitował w niedawnym wywiadzie lider wchodzących w skład KO Zielonych, Marek Kossakowski. Podczas wrześniowych konwencji KO na temat atomu nie padło ani jedno słowo.

Zresztą, nuklearne ambicje PiS również sprowadzają się do stosunkowo mglistych zapowiedzi. W niedawnej rozmowie z „Rzeczpospolitą” Piotr Naimski potwierdził zamiar budowy takiego potencjału, jednak w tej chwili rządzącym trudno wskazać określonego partnera w tym przedsięwzięciu, tym bardziej, że chodzi o takiego gracza z branży, który zaangażował by się na co najmniej kilkanaście lat – budując instalacje, wnosząc know-how i inwestując w polski program nuklearny. Nic nie zapowiada, by taki partner szybko się znalazł – a kraje, w których energetyka atomowa rozwija się najszybciej, mogą się okazać niepożądanym partnerem ze względów politycznych.

""

Nuclear Power Plant/Bloomberg

energia.rp.pl

Skąd ta swoista lekkość w traktowaniu tematu? – W tej chwili problematyka energetyczna nie jest politycznie rozgrywana. I nie sądzę, żeby w tej kampanii stała się jednym z wiodących tematów – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Paweł Ruszkowski, socjolog gospodarki z Collegium Civitas i koordynator Seminarium Energetycznego. – Nawet jeżeli pojawił się wcześniej problem potencjalnych podwyżek cen energii, to z analiz socjologicznych nie wynika, by przebił się on do szerszego grona wyborców. Polacy zaczną się serio martwić cenami energii, jak dostaną wyższe rachunki – dodaje.

– W efekcie programy polityczne partii nie są oderwane od ich generalnej linii politycznej. Dlatego można je umownie podzielić na te, które są za węglem i te które są przeciwko – podkreśla prof. Ruszkowski. – Nie jest więc zaskoczeniem plan PiS, by opierać się na węglu, ale i Koalicja – która obiecuje wcześniejsze odejście od węgla – jednocześnie w poświęconej Śląskowi części programu obiecuje utrzymanie wydobycia dopóki się tylko da – kwituje.

Cóż, temat węgla rzeczywiście jest zamiatany na czas kampanii pod dywan: na konwencjach można usłyszeć na ten temat jedynie kilka suchych słów. Politolodzy tłumaczą to dosyć jasno: węgiel to Śląsk, niemała grupa wyborców. Żadne radykalne deklaracje odnośnie węgla nie przysporzą nikomu głosów.

Jeżeli zatem PiS odsyła do swojej Polityki energetycznej Polski do 2040 roku (PEP 2040), to Koalicja stanęła w prawdziwym rozkroku. Formalnie Grzegorz Schetyna i jego partyjni koledzy kilkakrotnie powtarzali, że węgiel zniknie z sektora ogrzewania do 2030 r., a z sektora energetycznego – do 2040 r. Ale na konwencjach wybrzmiało już co innego. – Nie będziemy zamykać kopalni, dopóki będzie w nich węgiel, a koszty wydobycia pozwolą na utrzymanie godnego życia górników i ich rodzin – usłyszeli uczestnicy od Schetyny. Szkopuł w tym, że wielokrotnie słyszeliśmy już od naszych rozmówców, że wydobycie w polskich kopalniach jest nierentowne, nawet mimo tego, że ceny surowca na polskim rynku są wyjątkowo wysokie w stosunku do cen na rynkach międzynarodowych.

Podobnie zresztą stało się z najradykalniejszym chyba na polskiej scenie politycznej postulatem Wiosny, by węgla pozbyć się całkowicie już do 2035 r. Lewica, w składzie której znalazła się Wiosna, obiecuje jedynie przekształcenie Śląska w oazę zielonej, ekologicznej gospodarki oraz powołanie Agencji Ochrony Przyrody. Jakie detale kryją się za tymi obietnicami – nie wiadomo.

""

A wind turbine stands next to solar panels/Bloomberg

energia.rp.pl

Zamiast mówić o wychodzeniu z węgla politycy wolą zapowiadać gwałtowny rozwój OZE. Ten pozostaje wciąż dosyć iluzoryczny. – Rozwija się właściwie tylko fotowoltaika. Żeby odblokować produkcję energii z OZE, należałoby przede wszystkim torować drogę lądowym instalacjom wiatrowym: są najtańsze i ciągle jest wiele koncepcji projektów tego typu, w tej chwili „zamrożonych” ze względu na brak odpowiedniego środowiska prawnego – podkreślał w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej. – Na razie nie tyle zapalono zielone światło dla OZE, ile poprawiono atmosferę wokół nich – dodawał.

W obszarze instalacji wiatrowych o konkrety jednak trudno. Co innego fotowoltaika: minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz zapowiedziała niedawno szereg konkretnych propozycji. To choćby wprowadzenie w życie koncepcji „wirtualnego prosumenta” – co oznacza umożliwienie wspólnotom i spółdzielniom mieszkaniowym wytwarzanie energii w modelu prosumenckim, czy zwolnienie dotacji do instalacji fotowoltaicznych, pochodzących z programu „Mój prąd”, z podatku dochodowego od osób fizycznych.

Pozostałe partie posługują się przede wszystkim procentami. – 14 proc. udziału energetyki rozproszonej przy produkcji energii w Polsce – zapowiadał Andrzej Czerwiński z KO jeszcze w lipcu. A do tego 7G GW nowych mocy w systemie za sprawą kogeneracji i 50 TWh z instalacji kogeneracyjnych. Od PSL – przynajmniej do momentu powstania Koalicji Polskiej – można było usłyszeć deklarację, że udział OZE w polskim miksie energetycznym ma wzrosnąć do 50 proc. już w 2030 r. Ale na półmetku kampanii nawet o tak ogólne deklaracje coraz trudniej, nie mówiąc już o konkretach.

Nowe technologie szansą dla górnictwa

„Przyszłość węgla rysuje się w czarnych barwach. Światowe trendy w zakresie polityki energetyczno-klimatycznej wymuszają odchodzenie od tego surowca” – piszą autorzy przygotowanej przez Instytut Jagielloński analizy „Czy węgiel ma przyszłość?” Andrzej Laskowski i Piotr Stępiński. Ale branżę dałoby się uratować – dodają. Polskie górnictwo konsekwentnie się zwija. „W przypadku utrzymania się niskich cen węgla kamiennego na rynkach światowych wkrótce nastąpi druga fala kryzysu tego sektora w Polsce” – czytamy w opracowaniu. Autorzy raportu, który będzie prezentowany na Kongresie Energetycznym we Wrocławiu, rekomendują wdrażanie nowych technologii o ograniczonym wpływie na środowisko naturalne, obróbkę termiczną i mechaniczną odpadów węglowych, wytwarzanie produktów niskoemisyjnych („dostępne technologie są w stanie tak zmodyfikować parametry węgla, że otrzymany produkt będzie odznaczał się niską emisyjnością”), maksymalne pozyskanie i wykorzystanie metanu. W raporcie znalazły się przykłady konkretnych rozwiązań, od metody chodnikowej z użyciem posadzki hydraulicznej po gazyfikację węgla. „Nowe kopalnie mogą być traktowane jako parki technologiczne, które zajmowałyby się zgazowaniem węgla, upłynnieniem tj. uzyskaniem paliw płynnych, syntezą węglowodorów poprzez produkcję paliw syntetycznych, uzyskiwaniem produktów ze smoły węglowej czy zagospodarowaniem metanu występującego w pokładach węgla” – przekonują autorzy. Nadzieją branży pozostają też nowi – prywatni – inwestorzy, którzy zaszczepiliby bardziej efektywną organizację pracy.

Pierwszy reaktor o mocy 1-1,5 GW miałby zostać uruchomiony w 2033 r., kolejnych pięć w dwuletnich odstępach: ostatni – w 2043 r. – Polska wybrała ten kierunek, ponieważ elektrownie jądrowe zapewniają stabilność wytwarzania energii przy praktycznie zerowej emisji zanieczyszczeń powietrza i gazów cieplarnianych – podkreślał na Konferencji Generalnej Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej na początku tego tygodnia Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.

To chyba najbardziej jaskrawa różnica w wyborczych programach partii politycznych – jeżeli bowiem PiS jednoznacznie zapowiada budowę elektrowni nuklearnych, to pozostałe partie są przeciw lub pomijają tę kwestię dyskretnym milczeniem. A (niemal) na pewno w kontrze jest Koalicja Obywatelska. – Po już nie popiera atomu. Takie mamy zapewnienie ze strony władz PO – kwitował w niedawnym wywiadzie lider wchodzących w skład KO Zielonych, Marek Kossakowski. Podczas wrześniowych konwencji KO na temat atomu nie padło ani jedno słowo.

Pozostało 87% artykułu
Energetyka Zawodowa
Poprzedni zarząd PGE bez absolutorium. Zaszkodziła kampania informacyjna
Energetyka Zawodowa
Spór rządu z energetykami o magazyny energii. Inwestycje pod znakiem zapytania
Energetyka Zawodowa
Resorty odpowiedzialne za energetykę krytykują projekt ministerstwa finansów
Energetyka Zawodowa
Różne strategie oczekiwania na wydzielenie węgla ze spółek
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka Zawodowa
Litwa pomoże odbudować energetykę Ukrainy po atakach Rosji